Czy to, co dzieje się teraz na rynkach finansowych, coś panu przypomina?
Przebieg krachu z 1929 r. był praktycznie taki sam (zgodny z teorią C. Dowa czy też R. Elliotta). Najpierw dynamiczna fala spadkowa, zwana paniką czy też ścianą płaczu (według oznaczeń Dowa – fala pierwsza, a według wskazań Elliotta – fala A). Moim zdaniem jest to dokładnie to, z czym mamy do czynienia dzisiaj. Po pierwszej fali pojawia się fala korekty (druga fala lub fala B wg oznaczeń Elliotta), będąca pułapką. Charakteryzuje się ona komentarzami w stylu: „wszystko wraca do normy" lub też „po co było się tak niepokoić, znowu rośnie". Jednak jest to tylko odbicie zdechłego konia (czy też kota, jak mówią Anglicy), które przechodzi w falę zniechęcenia (falę trzecią lub C wg Elliotta). Fala trzecia jest destrukcyjna dla psychiki inwestorów. Ceny przez dłuższy czas spadają po trochu, z niewielkimi korektami wzrostowymi. Duża część inwestorów odwraca się wtedy od giełdy na zawsze lub na długie lata. To jest scenariusz charakterystyczny dla załamań finansowych jak w 1929 czy 2008 r.
Konsekwencje ekonomiczne mogą być równie dotkliwe jak w tamtych czasach?
Teraz podłoże jest nieco inne, bo psychologiczne. Jednak ono ewoluuje w stronę gospodarczego, bowiem aktualnie wszyscy zaczynają się zastanawiać, jaki wpływ na gospodarkę będzie miał koronawirus. Na horyzoncie pojawiło się wiele sektorów zagrożonych spadkiem przychodów i zysków: turystyka, przewozy (w tym lotnicze), wydobycie i przerób ropy naftowej, miedzi, gazu, etc. Inne sektory powinny zyskiwać, jak np. sektor medyczny. I tak też dzieje się za oceanem, ale nie w Polsce. U nas firmy związane z ochroną zdrowia tracą na wartości. Jest ewidentny dowód na to, że na GPW inwestorzy nie podejmują racjonalnych decyzji tylko emocjonalne (strach). Coraz częściej zaczyna się mówić o spowolnieniu gospodarczym, zmniejszeniu prognozy wzrostu PKB (tak jakby rzeczywiście można byłoby wystraszyć taką prognozą koronawirusa) i jeszcze nieśmiało, ze strachem, żeby nie powiedzieć po kryjomu, wypowiada się magiczne słowo „recesja".
Mamy teraz swoiste rynkowe „sprawdzam".