Ostatnie gwałtowne wydarzenia rynkowe zawierają w sobie mnóstwo niewiadomych i niepewności, ale jedna kwestia wydaje się absolutnie pewna – z formalnego punktu widzenia mamy do czynienia z recesyjną bessą. Bessą, bo amerykański S&P 500 runął o niemal 30 proc. ze szczytu, a na wielu innych rynkach – w tym na GPW – głębokość przeceny jest jeszcze większa, 40–50-procentowa. Recesyjną, bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że antywirusowe działania rządów zamroziły niemałą część gospodarki w Europie i USA i całkowicie pogrzebały wcześniejsze oznaki ożywienia, na które i my liczyliśmy.
Ale dobre i to. Wiedząc, że mamy do czynienia z tak głęboką przeceną na rynkach akcji, możemy łatwo wyłowić analogiczne epizody historyczne. Wyłowić po to, by sprawdzić, jakie scenariusze należy wkalkulować we własną strategię inwestycyjną, ale też by wiedzieć, jak wyglądało historycznie przejście od bessy do... hossy.
Zacznijmy od scenariuszy. Fakt, że w trakcie obecnej paniki S&P 500 – bo na nim skupimy uwagę z oczywistych względów – spadł o ok. 30 proc. nie oznacza rzecz jasna, że mamy gwarancję i pewność, że nie spadnie jeszcze mocniej. Scenariusz nawet 50–60-proc. przeceny (licząc od szczytu) jest jak najbardziej możliwy (choć absolutnie nie przesądzony – cały czas poruszamy się w sferze hipotetycznych rozważań), jeśli przyjrzymy się historii. Na wykresach prezentujemy wybrane bessy i krachy z powojennych dziejów Wall Street, z których niektóre dobiegły końca dopiero po mniej więcej przepołowieniu wartości amerykańskiego indeksu.
Stosunkowo dobrą wiadomością w tym względzie jest fakt, że na pełne zrealizowanie takiego potencjału spadkowego potrzeba było sporo czasu – nawet wiele miesięcy. Te najgłębsze bessy dzieliły się na rozciągnięte w czasie fale zniżkowe oraz fale odreagowania. Najbardziej klasyczna pod tym względem była bessa z lat 2000–2002, kiedy inwestorzy mieli do czynienia z trzema wielkimi falami zapaści, z których każda kończyła się paniką w stylu „spadającego noża", z czym również ostatnio mamy do czynienia. Te fale były przerywane odreagowaniem, które jakkolwiek mocne, w pewnym momencie traciło impet i bessa powracała.
To porównanie historyczne nie ma jednak na celu ustalenia jednego wspólnego schematu, według którego przebiegały bessy. Wykresy jasno dowodzą, że każdy rynek niedźwiedzia wyglądał zupełnie inaczej, z odmiennym zasięgiem przeceny, z odmiennym układem fal spadkowych i kontrataków byków.