Na pewno czekają na nie mieszkańcy krajów strefy euro, gdzie lokaty i konta oszczędnościowe mają niskie oprocentowania. Średnie oprocentowanie depozytów od gospodarstw domowych o ustalonym terminie zapadalności wynosiło w grudniu ub.r. 0,23 proc. W przypadku nowych depozytów z terminem zapadalności do jednego roku było to 0,16 proc., oprocentowanie depozytów trzymiesięcznych 0,35 proc., a depozytów jednodniowych – 0,01 proc.
Czytaj więcej
Pandemia wpłynęła na przyspieszenie transformacji cyfrowej w wielu organizacjach.
– Obserwujemy diametralną zmianę w zakresie polityki monetarnej prowadzonej przez światowe banki centralne. Podobne kroki do ostatnich decyzji Rady Polityki Pieniężnej, związane z podnoszeniem stóp procentowych, podejmują też inne kraje naszego regionu. Zbliżone zapowiedzi poczyniły instytucje realizujące politykę pieniężną na najbardziej rozwiniętych rynkach, w tym amerykański Fed. Europejski Bank Centralny też jeszcze do niedawna wykluczał taki kierunek na najbliższy okres, a jednak i podejście jego reprezentantów się zmienia – podkreśla Tomasz Rzeski, Country Sales Manager Oddziału Inbanku w Polsce.
Bankom się nie spieszy
Na razie oczy zwrócone są na amerykański Fed. Przewidywania sięgają nawet siedmiu podwyżek stóp procentowych w tym roku. Czy to dobra wiadomość dla deponentów? Pewnie nie od razu. Oczekuje się, że Rezerwa Federalna zacznie zwiększać koszty kredytu w marcu. Analitycy twierdzą jednak, że oprocentowanie depozytów płaconych oszczędzającym będzie prawdopodobnie rosło znacznie wolniej. Dzieje się tak dlatego, że duże banki mają dostęp do gotówki i nie muszą szybko podnosić stóp procentowych, aby przyciągnąć więcej depozytów. Jak powiedział Greg McBride, główny analityk finansowy w serwisie finansowym Bankrate, „to będzie długa droga". Oznacza to, że przez jakiś czas będzie istnieć luka między stawkami płaconymi przez banki deponentom a inflacją.