Od czasu wielkiej recesji 2008 roku rynek kapitałowy zmienił się pod wieloma względami, ale jedna istotna rzecz się nie zmieniła.
Chodzi o ujemną korelację pomiędzy akcjami i obligacjami.
Dzięki temu te dwie klasy aktywów idealnie uzupełniały się w portfelach inwestorów. Akcje służyły do generowania dobrych stóp zwrotu w sprzyjających warunkach gospodarczych, a obligacje dawały schronienie w gorszych okresach, kiedy były idealnym stabilizatorem portfela.
To właśnie dzięki tej zależności modelowy zrównoważony portfel inwestycyjny często opiera się w 60 proc. na akcjach i 40 proc. na obligacjach. Historycznie ta strategia przynosiła zadowalające stopy zwrotu przy akceptowalnym poziomie ryzyka właśnie dzięki odmiennym zachowaniom jego komponentów w okresach rynkowego stresu. Po pandemii się to jednak zmieniło.
Ujemna korelacja stóp zwrotu z akcji i obligacji zaczęła powoli zanikać już pod koniec 2020 roku. W czasie paniki z marca tego roku wskaźnik korelacji sięgał -0,6 i był jednym z niższych, patrząc historycznie. Rok później ujemna korelacja praktycznie zaniknęła i w połowie 2021 roku stała się dodatnia. To mniej więcej od tego czasu rynki akcji i obligacji zachowują się bardzo podobnie. W 2021 roku nie było to jeszcze tak bijące po oczach, bo był to udany rok dla akcji. Zmieniło się to w kolejnym roku, kiedy akcje i obligacje traciły na wartości równocześnie.