Amerykański S&P 500 w chwili pisania tego komentarza jest aż 8,5 proc. na plusie od końca października, co czyni tegoroczny listopad najlepszym od 2020 roku, kiedy to rynki zareagowały euforycznie na doniesienia o pierwszych skutecznych szczepionkach na Covid-19.
Rodzimy WIG w listopadzie pozostawał nieco w tyle za S&P 500, rosnąc do momentu pisania tego komentarza o 4,2 proc. – co wynika też z tego, że wcześniej, w październiku, nasz rynek zachował się dużo lepiej od Wall Street. Ale nie ma na co narzekać, skoro to właśnie w zakończonym miesiącu WIG pokonał wreszcie rekord z końcówki 2021 r.
Co dalej? Podtrzymujemy tezę o sprzyjającej sezonowości. Rozpoczynający się grudzień w historycznych statystykach widnieje jako kolejny udany miesiąc.
Według danych obejmujących ostatnie ćwierć wieku WIG rósł w grudniu średnio o 2,5 proc., wygrywając nawet z lipcem i kwietniem, i zajmując dzięki temu zaszczytną pierwszą pozycję w rankingu. Przysłowiowy rajd św. Mikołaja dobrze widoczny jest też w statystykach z Wall Street. To bez wątpienia mocny argument za podtrzymaniem trendu wzrostowego na giełdach.
Mocny skok w górę S&P 500 w listopadzie to również efekt zmiany trendu na rynku amerykańskich obligacji. Ich rentowności nie tylko przestały wreszcie rosnąć, ale nawet zaliczyły mocny spadek. Przykładowo rentowność benchmarkowych papierów dziesięcioletnich obniżyła się w listopadzie o 65 punktów bazowych (do momentu pisania komentarza) – to miesięczny spadek największy od… grudnia 2008 r. Rynek obligacji wierzy już nie tylko w to, że koniec podwyżek stóp procentowych w USA jest na dobre za nami (ostatnia podwyżka była w lipcu), ale też w serię obniżek w przyszłym roku. Trudno się temu dziwić, skoro historycznie pierwsze cięcie stóp następowało średnio po sześciu–dziewięciu miesiącach (w zależności od sposobu liczenia) od ostatniej podwyżki.