Nie jest ona głęboka, co samo w sobie ma dodatkowo pozytywną wymowę. Takich pozytywno-popytowych sygnałów można wskazać znacznie więcej, co jest dobrą wróżbą na ostatnie tygodnie 2023 roku i prawdopodobnie pierwsze tygodnie 2024 roku.
Od strony czynników fundamentalnych przemawia za tym zmiana postrzegania przez zagranicę polskich aktywów po wyborach w Polsce, poprawa perspektyw dla sektora bankowego, oczekiwane przyspieszenie wzrostu gospodarczego w Polsce przy jednoczesnej postępującej dezinflacji czy też nadzieje na odblokowanie środków z KPO. Wśród czynników globalnych niezmiennie głównym źródłem rynkowego optymizmu pozostaje zakończenie cyklu zaostrzania polityki monetarnej przez zdecydowaną większość banków centralnych na świecie i oczekiwanie na powszechne obniżki stóp w 2024 roku.
Jak widać, obecnie wiele czynników przemawia za tym, że w tym roku nie tylko Święty Mikołaj przyjedzie na ulicę Książęcą w Warszawie, ale również przywiezie inwestorom worek prezentów. A jak to wszystko wygląda od strony sytuacji na wykresach poszczególnych indeksów? Przyjrzymy się im.
WIG20 – aktualna sytuacja przypomina tę z początku roku, gdy przez dwa i pół miesiąca korygował pierwszą falę hossy, żeby gwałtownie zawrócić w górę. Zarówno teraz, jak i po wyznaczeniu dołka w marcu WIG20 bardzo szybko odrobił całość strat. To jeszcze nie był koniec. Wiosną, po wyrównaniu szczytu ze stycznia, rósł jeszcze przez kolejne trzy miesiące. Teraz, żeby tak się stało, WIG20 musi się przebić przez 2200 pkt. Gdy jednak już to się stanie, to kolejnym przystankiem będzie dopiero 2400 pkt.
S&P 500 – na przełomie października i listopada indeks ten zrobił mocny zwrot w górę, wracając powyżej 50-dniowej średniej oraz trzymiesięcznej linii bessy, a przy okazji generując sporo popytowych sygnałów na wskaźnikach. Już niewiele trzeba, żeby ogłosić, że droga do lipcowego szczytu (4607,07 pkt) pozostaje otwarta.