Od ogłoszenia wyników wyborów parlamentarnych krajowy rynek akcji zachowuje się zdecydowanie lepiej niż zagraniczne rynki bazowe. Co istotne, w odróżnieniu od historycznych zależności, w szczególności duże spółki skupione w indeksie WIG20 stały się bardzo wrażliwe na pozytywne nastawienie na globalnych rynkach, ignorując bądź lekceważąc globalny risk-on. Dla przypomnienia – przez ostatnie lata mogliśmy obserwować dokładnie odwrotną zależność, czyli wysoką wrażliwość na globalny wzrost awersji do ryzyka przy jednoczesnej niskiej korelacji z globalnymi indeksami w okresach wzrostowych. Trudno powiedzieć, jak długo ten stan rzeczy będzie mógł się utrzymać, jakkolwiek w ciągu ostatnich dziesięciu dni różnica w stopach zwrotu pomiędzy S&P 500 a WIG20 wyniosła 10 proc. na rzecz krajowego indeksu blue chips, co nie jest raczej standardowym zjawiskiem.
Przede wszystkim warto zauważyć, że na globalne nastroje wpływa w ostatnich dniach szereg czynników, do których zaliczyć należy eskalację konfliktu na Bliskim Wschodzie czy wzrost rentowności amerykańskich dziesięcioletnich obligacji, które ponownie zbliżają się do okolic 5 proc. W tle mamy oczywiście szereg danych gospodarczych oraz sezon wyników spółek za III kwartał. W najbliższych dniach kluczowe wydaje się posiedzenie Fedu, gdzie nieco lepsze odczyty gospodarcze w USA znowu rozbudziły obawy inwestorów o dalsze ruchy Rezerwy Federalnej w najbliższych miesiącach. Taka sytuacja występuje przed niemal każdym posiedzeniem, stąd początek następnego tygodnia może upłynąć w oczekiwaniu na środową decyzję. Z uwagi na fakt, że ogłoszona zostanie 1 listopada, krajowy rynek nie zdyskontuje części zmienności z początku następnego tygodnia.
Rozwijając nieco wątek sezonu wyników spółek z USA, ciekawie wyglądała interpretacja wyników Microsoftu i Alphabetu. Dość powiedzieć, że obie spółki opublikowały bardzo dobre wyniki zarówno w kontekście prognoz, jak i dynamiki r./r. Reakcja inwestorów na słabym rynku była jednak skrajnie rozbieżna. Jeśli akcje giganta z Redmond zyskały na sesji po wynikach ok. 3 proc., to notowania właściciela Google’a spadły o ponad 9,5 proc., co wpłynęło na wyniki indeksu Nasdaq i obsunęło wykres notowań spółki do poziomów z lipca tego roku. Przyczyną była niższa od oczekiwań dynamika sprzedaży w segmencie usług w chmurze, jednoznacznie utożsamianym z kwestią AI. Warto wspomnieć, że dynamika rok do roku w tym segmencie wyniosła 22 proc. Z jednej strony taka reakcja rynku wydaje się irracjonalna i stanowi obecnie ciekawą okazję inwestycyjną, z drugiej jednak pokazuje nieco szerszą tendencję. Trwająca od mniej więcej roku hossa w branży IT, oparta właśnie na temacie sztucznej inteligencji, bardzo mocno wyśrubowała wymagania inwestorów. Nie powinno to oczywiście dziwić, gdyż zwyżki niemal całego rynku amerykańskiego (indeksu S&P 500) oparte były w dużej mierze na jego siedmiu największych komponentach. Skala wzrostu notowań tych spółek od początku roku sprawia, że nawet niewielkie odchylenia od oczekiwań wyników w tym segmencie mogą powodować bardzo skrajne reakcje inwestorów. Ponadto widoczne jest, że z dużym prawdopodobieństwem realne przełożenie AI na wyniki będzie nieco mocniej rozłożone w czasie, to sam temat pozostanie długoterminowym trendem wspierającym notowania spółek technologicznych. Jednak w perspektywie najbliższych pięciu lat obecnie dość trudno wskazać zwycięzcę.