Jest to widoczne zarówno na rynku krajowym, jak i na rynkach bazowych. W przypadku GPW kluczowa wydaje się trwała obrona poziomu 2100 punktów. Trudno jednak znaleźć przesłanki głębokiej korekty w najbliższym czasie, chociaż realizacji uległa jedynie niewielka część tegorocznych zysków. Nieco inaczej wygląda rzecz za oceanem, gdzie w szczególności część spółek technologicznych ma za sobą naprawdę dobry okres, stąd dzienne spadki rzędu 3–5 proc. wybranych spółek również nie powinny dziwić jeszcze przez jakiś czas.
Jeśli weźmiemy pod uwagę dość trywialne przyczyny obecnej korekty (pamiętając, że rynek potrafił w tym roku zignorować dużo większe zagrożenia) i jej dość spokojny przebieg, kluczem do rozwoju wydarzeń w dalszej części miesiąca będą oczekiwania przed wrześniowym posiedzeniem Fedu. Pokazuje to jasno, że sama obniżka ratingu przez agencję Fitch była dla rynków jedynie pretekstem do realizacji wcześniej zysków, po kilku dniach powróciły do swojej tegorocznej rutyny. Patrząc jednak nieco głębiej, czynnikiem wyraźnie pomagającym w ostatnich dniach był sezon wyników, który mocno stabilizował zachowanie amerykańskich indeksów.
Wracając do rynku polskiego, czynnikiem, który w najbliższych miesiącach stabilizować może krajowe indeksy, są coraz lepsze napływy do krajowych funduszy akcji i mieszanych. Pomimo podwyższonej zmienności i ostatnich spadków, inwestorów indywidualnych w dalszym ciągu kuszą atrakcyjne tegoroczne stopy zwrotu. Ostatnie zaś spadki są mocno łagodzone trwającym obecnie sezonem wypłat dywidend, które co prawda obniżają stopę zwrotu indeksów cenowych, o których czytamy w nagłówkach, ale pozytywnie wpływają na stopy zwrotów inwestorów i funduszy.
Przed nami ostatnie tygodnie wakacji, statystycznie nie jest to najlepszy okres rynków akcji. Historycznie zarówno sierpień, jak i wrzesień to nie są dobre miesiące dla rynków. I być może historia się powtórzy i początek jesieni będzie momentem końca korekty. Jednak dziś bardziej prawdopodobny wydaje się scenariusz, że w ciągu najbliższych tygodni indeksy jeszcze raz spróbują podejść do swoich historycznych bądź lokalnych szczytów. I pamiętajmy, że dopiero, gdy je trwale przebiją, będziemy mogli mówić o nowej fali hossy. W szczególności, że wśród zagranicznych inwestorów przeważa powiedzenie „buy on dips”.
W przypadku spółek technologicznych obecne poziomy mogą się inwestorom wydać nieco bardziej atrakcyjne, niż pod koniec lipca. W przypadku rynku polskiego sprawa jest dużo prostsza. Akcje są tanie, a w ostatnich dniach stały się jeszcze tańsze. I to może być przewaga naszego parkietu na najbliższe miesiące.