Dwie ostatnie globalne bessy podzielić można na dwie fazy. Pierwsza charakteryzowała się raczej niewielką dynamiką zmian. Druga z kolei przynosiła kulminację negatywnych czynników i przez to przyspieszenie zmian na rynkach. Czy teraz będzie podobnie?

Rozpoczęta w 2007 r. globalna bessa początkowo nie była bardzo brutalna, choć negatywne czynniki konsekwentnie się uwidaczniały. Zdynamizowanie zmian nastąpiło po upadku Lehman Brothers. Wówczas – lub niedługo później – kulminował negatywny trend na rynkach. W realnej gospodarce na poprawę trzeba było poczekać dłużej. Teoretycznie szczególnym przypadkiem było rozpoczęcie globalnej pandemii w 2020 r., ale w szerszym ujęciu jawi się ono jako kulminacja negatywnego trendu rozpoczętego dwa lata wcześniej. Aktywność gospodarcza konsekwentnie obniżała się bowiem już od 2018 r., co przekładało się także na gorsze nastroje na parkietach.

Czy aktualnie zachowana będzie podobna sekwencja zdarzeń? Oznaczałoby to, że obserwujemy dopiero preludium do kulminacji negatywnych czynników. Nie wiemy, co dokładnie mogłoby być katalizatorem do zdynamizowania zmian, zarówno w realnej gospodarce, jak i na rynkach finansowych. Oczywiście kandydatów wydaje się być aż nadto, ale w przeszłości taki katalizator był z reguły zaskoczeniem. Być może jednak teraz będzie inaczej i nie dojdzie do eskalacji negatywnych czynników. Teoretycznie taki rozwój zdarzeń rozpatrywać można w kategoriach pozytywnych, choć niekoniecznie tak musi być. Po prostu negatywne trendy potrwać mogą dłużej, niż zdarzało się wcześniej.

Aktualnie wymienić można dwa najważniejsze negatywne trendy na świecie. Pierwszym jest inflacja, a drugim wzrost niestabilności i napięcia geopolitycznego, czego emanacją jest wojna w Ukrainie. Wydaje się, że w obu przypadkach istnieje duże ryzyko utrwalenia się negatywnych zmian na dłużej. W przypadku inflacji najpierw problem był bagatelizowany, a teraz brakuje woli politycznej do zaaplikowania trudnych działań skutkujących powrotem stabilności cen. Z kolei działania Rosji w Ukrainie przeczą możliwości rychłego zakończenia konfliktu. Zresztą w ten obraz wpisuje się ogłoszenie częściowej mobilizacji przez Putina.

Z czysto rynkowego punktu widzenia oznaczałoby to, że presja na ceny aktywów może się utrzymać. Pozostaną jednak obszary korzystające na globalnych zawirowaniach. Strategia na najbliższy czas może więc oznaczać szukanie siły pośród słabości i pogodzenie się z faktem, że rynek jako całość niekoniecznie szybko wróci do hossy ochoczo podnoszącej wszystkie łodzie.