Złoty w relacji do waluty europejskiej wspiął się z okolic poziomu 4,3000 w rejony 4,5000, co oznacza zwyżkę kursu o 4,6%. Odmienna sytuacja panowała natomiast na parze USD/PLN – przez większą część tygodnia kurs ten znajdował się w przedziale wahań 3,3800 – 3,4600. Wśród czynników fundamentalnych, które mogły mieć bezpośredni wpływ na osłabienie notowań złotego, należy wymienić dane, opublikowane w ostatnich dniach przez Główny Urząd Statystyczny, dotyczące relacji deficytu fiskalnego do PKB - w roku 2008 wyniósł on 3,9%. Tym samym przestaliśmy spełniać jedno z kryteriów konwergencji i przez to oddala się perspektywa ewentualnego szybkiego przystąpienia Polski do systemu ERM2. Ponadto przewodniczący Platformy Obywatelskiej, Z. Chlebowski, ogłosił w jednej z czwartkowych wypowiedzi prasowych, iż stosunek długu publicznego do produktu krajowego może przekroczyć 50%.
Porcja negatywnych dla gospodarki Polski informacji pojawiła się także w raporcie opublikowanym przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy, z którego wynika, iż dynamika PKB w Polsce osiągnie w roku bieżącym wartość ujemną, na poziomie -0,7%. Mimo wszystko prezentujemy się znacznie lepiej niż nasi sąsiedzi z regionu – gospodarki państw nadbałtyckich skurczą się średnio o 10%, natomiast Czech o 3,3%. Ponadto agencja Moody’s obniżyła rating dla Litwy i Łotwy, co dodatkowo pogorszyło nieco klimat inwestycyjny i skutkowało wyprzedażą waluty polskiej. Portfele inwestycyjne uzupełniane były kosztem złotego o koronę czeską, która w ostatnich dniach zachowywała się wyjątkowo dobrze. Uczestnicy rynku zignorowali tymczasem dobre dane o produkcji przemysłowej w Polsce, która spadła tylko o 2% w skali rocznej (w dużej mierze była to jednak zasługa „efektów kalendarzowych” – przed rokiem, w marcu pracowano o 2 dni mniej). Poznaliśmy także najnowszy odczyt inflacji bazowej, która w marciu sięgnęła 2,5%, wobec oczekiwań na poziomie 2,3%. Utwierdza to w przekonaniu, że na przyszłotygodniowym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej, główna stopa procentowa pozostanie na obecnym poziomie 3,75%. Taki przebieg wydarzeń zdają się też potwierdzać wypowiedzi członków RPP – m.in. prof. D. Filara. Należy jednak mieć na względzie, że znajdujemy się wciąż w cyklu łagodzenia polityki monetarnej, w związku z czym prawdopodobne są cięcia kosztów pieniądza w trakcie kolejnych posiedzeń Rady.
Miniony tydzień na rynku eurodolara rozpoczął się od konsolidacji pomiędzy poziomami 1,2900 a 1,3000, która utworzona została po wcześniejszym silnym spadku kursu EUR/USD. W niskich notowaniach EUR/USD odzwierciedlały się niepokoje związane z kondycją gospodarczą Eurolandu. Rynek obawiał się bowiem, iż mniejsza niż w USA, skala wydatków na stymulowanie gospodarki w strefie euro, problemy w prowadzeniu efektywnej polityki monetarnej oraz brak wspólnej polityki fiskalnej, mogą spowodować, iż recesja w Eurolandzie potrwa dłużej niż w Stanach Zjednoczonych. Co więcej, w momencie w którym USA zaczynają odbijać się z dna recesji, pojawiły się nawet głosy, iż silne spowolnienie gospodarcze jest dopiero przed strefą euro. To z kolei wzmogło oczekiwania na kolejną obniżkę stóp procentowych na najbliższym posiedzeniu Europejskiego Banku Centralnego. Inwestorzy przewidują także, iż na posiedzeniu Banku na początku maja, ogłoszone może zostać wprowadzenie tzw. alternatywnych metod poluźniania polityki pieniężnej, znanych również jako quantitative easing. Najprawdopodobniej polegać będą one na skupowaniu przez Bank papierów dłużnych z rynku w celu zasilenia systemu finansowego dodatkową porcją gotówki – do tej pory ECB, w przeciwieństwie do Fed i Banku Anglii, nie korzystał z tego typu rozwiązań. Oczekiwania na dalsze łagodzenie polityki monetarnej w Eurolandzie wsparły ostatnie słowa prezesa ECB J. C. Trichet’a, który powiedział, iż należy zrobić wszystko, co możliwe by przywrócić oraz utrzymać zaufanie wśród gospodarstw domowych oraz inwestorów.
Dane, jakie napłynęły ze strefy euro pod koniec miesiąca ewidentnie zasugerowały jednak, iż gospodarka ta jest w dużo lepszej kondycji niż przypuszczano i również zaczyna odbijać się od dna recesji. Bardzo pozytywnie zaskoczył indeks instytutu ZEW, mierzący oczekiwania co do przyszłości największej gospodarki Eurolandu – Niemiec. Wartość wskaźnika w kwietniu wyniosła 13 pkt. wobec -3,5 pkt. miesiąc wcześniej – tak wysoki odczyt obserwowany był ostatnio w połowie 2007 roku. Lepszy od oczekiwań okazał się również indeks instytutu Ifo, który wzrósł w kwietniu do 83,7 pkt., podczas gdy prognozy kształtowały się na poziomie 82,3 pkt. Wskaźnik ten mierzy nastroje wśród niemieckich przedsiębiorców. Pomiędzy publikacjami indeksów z Niemiec, na rynek napłynęły również lepsze od oczekiwań dane z Eurolandu dotyczące aktywności gospodarczej w sektorze usług oraz przemysłowym. Mierzące ją indeksy PMI wyniosły: 36,7 pkt. dla przemysłu oraz 43,1 pkt. dla usług, co oznacza wzrost w porównaniu z odczytami z marca (odpowiednio: 33,9 pkt., i 40,9 pkt.). Ponadto lepiej od prognoz wypadły dane o zamówieniach w przemyśle – spadły one w lutym jedynie o 0,6% m/m wobec oczekiwań spadku o ponad 2% miesiąc do miesiąca. W reakcji na całą serię lepszych od oczekiwań publikacji makro, notowania euro względem dolara odbiły się od poziomu 1,2900 i w ciągu dwóch dni zwyżkowały ponad poziom 1,3250. Ta reakcja inwestorów potwierdza, iż w ostatnim czasie na rynku eurodolara przeważały obawy o kondycję gospodarki Eurolandu i to one najprawdopodobniej doprowadziły do wcześniejszego silnego spadku notowań kursu EUR/USD.
Sporządzili: