[b]Mały zwrot[/b]
Zazwyczaj inwestorzy azjatyccy nie są skłonni do ustanawiania nowych rekordów antydolarowych i jest to całkiem naturalne wiedząc iż region ten obfituje w rezerwy walutowe zgromadzone w dolarowych aktywach. Tej nocy jednak stało się inaczej i to właśnie wtedy zanotowaliśmy całkiem pokaźne ponad 1,4840. Czyżby to był jakiś punkt zwrotny? W krótkim horyzoncie czasu całkiem możliwe. Od początku sesji europejskiej wspólna waluta była wyprzedawana, choć bez przesady. Przedpołudniowe dane z Europy lekko odbiegały od prognoz w obie strony. Te z Francji były lepsze, z Niemiec gorsze, a dotyczące całej Europy wyższe dla sektora usługowego, choć niższe dla przemysłowego. Całość należy określić jako lekko negatywne. Dość szybko więc EUR/USD przełamał 1,48 i po dwóch nieudanych próbach powrotu ponad ten poziom resztę dnia ta para walutowa spędziła pomiędzy 1,4760 a 1,4790. Mimo, że kanał bardzo wąski, to jednak z godziny na godzinę EUR/USD osiągał coraz niższe poziomy, chyba przygotowując się do komentarza po dzisiejszym FOMC.
[b]A jednak puściły[/b]
Poranek, jeszcze przed 9:00 przyniósł skokowe osłabienie złotego z 4,16 do 4,18 i z 2,81 do 2,8275. Ewidentnie wyglądało to na próbę wywołania stop-lossów zaraz na otwarciu lecz nic takiego się nie stało. Wraz z otwarciem rynku dla szerokiego handlu złoty zaczął się wręcz umacniać i odrobił 2/3 drogi. Potem pomiędzy 9:30 a 14:00 obserwowaliśmy bardzo wąski przedział wahań i ani dane europejskie, ani gorsza sprzedaż detaliczna (5,2% wobec oczekiwań 5,8%) ani nie przeszkadzały, ani nie pomagały. Aż tu nagle w porze lunchowej i ogólnie mniejszej płynności wobec oczekiwań na otwarcie rynku amerykańskiego pesymistom udało się przeciągnąć linę przez 4,18 i puściły stop-lossy. W kilkanaście minut zobaczyliśmy 4,2070 na EUR/USD i 2,85 na USD/PLN. Jak to jednak ze stop-lossami bywa tak szybko jak spada, tak po chwili oddechu rośnie, i vice versa.
[b]Na zakończenie[/b]