Obserwowane umocnienie jest zwykłym odreagowanie wczorajszego osłabienia, sprowokowanego wyprzedażą akcji na Wall Street oraz spadkiem kursu EUR/USD z poziomu powyżej 1,50 dolara do 1,4864 na koniec dnia.
Dziś oba wymienione czynniki będą odgrywać kluczową rolę w kształtowaniu się notowań polskiej waluty. Oznacza to, że o losach dnia mogą rozstrzygnąć popołudniowe dane ze Stanów Zjednoczonych. O godzinie 14-tej inwestorzy dowiedzą się jak w sierpniu kształtowały się ceny domów (prognoza: -12 proc.), a godzinę później Conference Board opublikuje indeksu zaufania konsumentów w październiku (53,1 pkt.).
Niezależnie od tego jak zakończy się dzisiejszy dzień, wczorajsza wyprzedaż na Wall Street i idące z nią w parze spadki cen surowców oraz umocnienie dolara, sugerują rozpoczęcie korekty na rynkach finansowych. To zła wiadomość dla polskiej waluty, której zachowanie od ponad roku jest pochodną nastawienia do ryzyka globalnych inwestorów. Dlatego w perspektywie najbliższych 3-4 tygodni nie można wykluczać powrotu do maksimów z pierwszej połowy października br., a więc wzrost dolara do 2,9558 zł, a euro do 4,2939 zł.
Sytuacja techniczna potwierdza powyższe wnioski. Wczoraj kurs USD/PLN dynamicznie odbił się od dolnego ograniczenia kanału spadkowego w jakim można zamknąć ostatnie trzy miesiące jego wahań. W przypadku EUR/PLN natomiast strona podażowa nie wykorzystała szansy na mocniejsze spadki, jaką stworzyło przełamanie przed tygodniem lokalnego dołka z 6 października br. na wykresie dziennym (4,1755 zł). Dlatego też w tej chwili rośnie prawdopodobieństwo kolejnej "wycieczki" euro w okolice 4,30 zł.
Ścisła korelacja złotego z sytuacją na rynkach finansowych sprawia, że maleje znaczenie innych czynników. Dlatego też rozpoczynające się dziś dwudniowe posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej nie powinno wywołać najmniejszych emocji. Szczególnie, że rynek nie oczekuje w najbliższych miesiącach zmian stóp procentowych w Polsce.