Zdecydowane umocnienie dolara do europejskich walut, dalsze pogorszenie klimatu inwestycyjnego jako następstwo wyprzedaży akcji na europejskich parkietach, jak również wyrażone przez Radę Polityki Pieniężnej obawy co do realizacji przyszłorocznych przychodów z prywatyzacji oraz zaniepokojenie deficytem sektora finansów publicznych, wywindowały przed południem dolara do 2,9445 zł, a euro do 4,31 zł.
Dzień wcześniej za te waluty trzeba było zapłacić odpowiednio 2,8970 zł i 4,2950 zł.
Sytuacja odwróciła się po południu, gdy proces umocnienia dolara do europejskich walut wyhamował, a czołowe europejskie giełdy przestały spadać. Złoty, podobnie jak i inne waluty regionu, zaczął odrabiać straty. I to silniej niż wynikałoby to z prostych korelacji pomiędzy wymienionymi rynkami. O godzinie 17:34 za dolara płacono 2,9235 zł, a za euro 4,2875 zł. To odpowiednio o 1,5 gr więcej i o 1,3 gr mniej niż w poniedziałek pod koniec dnia.
Na wykresach dziennych USD/PLN i EUR/PLN zostały dziś wyrysowane, sugerujące zmianę trendu, świecowe formacje spadającej gwiazdy. W perspektywie najbliższych dni, z uwagi na rosnące prawdopodobieństwo korekcyjnego odbicia na giełdach i EUR/USD, pojawia się realna szansa na umocnienie polskiej waluty.
Takie umocnienie jest natomiast wątpliwe w perspektywie najbliższych 2-3 tygodni. To byłoby możliwe, gdyby na giełdach zakończyła się korekta kilkumiesięcznych wzrostów cen akcji. Wydaje się jednak, że po kilku dniach odbicia, spadki będą tam kontynuowane, co pociągnie w dół złotego. Dlatego wciąż scenariuszem bazowym na listopad jest wzrost USD/PLN w kierunku 3 zł, a EUR/PLN w kierunku 4,40 zł.