Biorąc pod uwagę zależność szwajcarskiej gospodarki od eksportu do strefy euro, obawy władz SNB nie mogą dziwić, zwłaszcza, że umocnienie franka wobec euro nie wynika z czynników makroekonomicznych. Pierwotnie było ono reakcją na niedopasowania walutowe w bilansach banków ze strefy euro, teraz jest to głównie słabość euro zafundowana przez jej członków z południa Europy. Biorąc pod uwagę, iż szwajcarska gospodarka ucierpiała na kryzysie podobnie jak inne gospodarki Zachodniej Europy, w marcu ubiegłego SNB postanowił interweniować na rynku aby nie pogarszać sytuacji eksporterów i nie zwiększać ryzyka deflacji. Pisaliśmy o tym wielokrotnie, gdyż przez kilka miesięcy zejście notowań EURCHF do poziomu 1,50 w zasadzie gwarantowało ruch wzrostowy. Sytuacja zmieniła się w grudniu 2009, kiedy poziom ten został pokonany w trakcie sesji azjatyckiej (kiedy płynność na CHF jest ograniczona), czyli rynek wykorzystał uśpienie czujności SNB. Celem rynku był poziom 1,4570 – minimum sprzed decyzji o interwencji i poziom ten na pewien czas zatrzymał umocnienie. W ostatnich dniach frank znów jednak zyskuje. Szczególnie dużo zyskał wczoraj, po komentarzu członka Rady Banku. Jean Pierre Danthine uznał, iż SNB nie może w nieskończoność powstrzymywać trendów rynkowych, co zostało odczytane niemal jak kapitulacja władz monetarnych i spowodowało spadek notowań do poziomu 1,4350. Obecnie celem rynku jest 1,4294 – historyczne minimum odnotowane w październiku 2008. To potencjalnie dobre miejsce na korektę, ale nie można wykluczyć, że frank będzie kontynuował umocnienie. Zwłaszcza, że ożywienie gospodarcze zmniejsza zagrożenie deflacją w Szwajcarii. SNB może zatem tolerować pewną aprecjację franka i po prostu na dłużej pozostawić niskie stopy procentowe.
Euro od dwóch dni traci również wobec dolara. Pisaliśmy wczoraj, iż po nieudanej próbie dojścia do 1,3850 rynek wykorzystał informacje o potencjalnej prośbie Grecji o pomoc MFW do sprzedaży euro.Wczoraj wieczorem doszły do tego spekulacje, iż Fed wkrótce może po raz drugi podnieść stopę dyskontową. Przed kryzysem bowiem była ona o 1 pp. wyżej niż Fed’s fund target. Obecnie spread to 50 bp. Zejście poniżej 1,3640 przyspieszyło spadki przekreślając szansę na kolejny szybki powrót powyżej 1,38. Ostatnim punktem dającym szansę na utrzymanie średnioterminowej tendencji wzrostowej w ramach rysującej się na większych interwałach formacji spodka jest strefa wsparcia 1,3530/45. Taka formacja byłaby jednak bardziej wiarygodna, gdyby para nie pogłębiła już wczorajszego dołka (1,3586). Sam temat grecki zapewne będzie jeszcze przewijał się przez rynek mając na uwadze, iż w ciągu najbliższych dwóch miesięcy grecki rząd musi pozyskać ok. 20 mld EUR.
Spekulacje odnośnie możliwej podwyżki stopy dyskontowej były też pretekstem dla większej realizacji zysków na parze USDCAD, gdzie od trzech tygodni mamy silne spadki. Notowania wzrosły do poziomu 1,0174, czyli niewiele ponad 61,8% zniesienie ostatniej krótkoterminowej fali spadkowej. To potencjalnie dobry punkt do zakończenia realizacji zysków. Gdyby jednak Kanadyjczyk tracił dalej, przecena napotka opór na 1,0230, gdzie zakończył się ruch powrotny po umocnieniu po danych z rynku pracy. Niewykluczone, iż zdecydują o tym dane, gdyż wobec pustego kalendarza, kanadyjskie publikacje należą dziś do najważniejszych! Mowa o danych o inflacji (godzina 12.00, konsensus +0,4% m/m, +0,3% dla inflacji bazowej) oraz o sprzedaży detalicznej (13.30, konsensus +0,6% m/m oraz 0,5% m/m dla sprzedaży bazowej).
Przemysław Kwiecień
Główny Ekonomista