Na początku dzisiejszej sesji europejskiej na rynku międzybankowym za euro płacono w dalszym ciągu ponad 4,2000 zł, natomiast za dolara ponad 3,3000 zł.
Złotemu szkodzi dalszy dynamiczny wzrost awersji do ryzyka na światowych giełdach. Wczoraj obserwowaliśmy bardziej silną wyprzedaż na parkietach w USA. Główne tamtejsze indeksy na zamknięciu straciły ponad 3%, a w trakcie sesji miał miejsce spadek nawet o ponad 9% (na rynku pojawiły się jednak pogłoski, że tak silna zniżka mogła być efektem błędu maklera). Dzisiaj w ślad za amerykańskimi giełdami dość silnie na otwarciu zniżkowały parkiety Starego Kontynentu. Spadki te nie pozwalały złotemu na odrobienie wczorajszych strat. Do tego, aby w notowaniach polskiej waluty mogło mieć miejsce większe odreagowanie, niezbędna może się okazać przynajmniej chwilowa poprawa sytuacji na światowych giełdach. Mogą ją przynieść dane z amerykańskiego rynku pracy, które dzisiaj poznamy, oczywiście pod warunkiem, że okażą się one przynajmniej zbliżone do dość wygórowanych oczekiwań.
W notowaniach EUR/PLN, po przebiciu dotychczasowych tegorocznych maksimów usytuowanych na 4,1200, najbliższym istotnym oporem jest obecnie poziom 4,2300 (lokalny szczyt z grudnia 2009). Z uwagi na już bardzo silne wykupienie notowań kursu tej pary walutowej, wspomniana bariera przynajmniej chwilowo powinna hamować wzrosty. Pod jej poziomem będzie się prawdopodobnie rozgrywać walka pomiędzy popytem i podażą, która rozstrzygnie losy złotego w krótkim terminie.
Wczorajsza sesja amerykańska w notowaniach głównych światowych walut przyniosła gwałtowne wahania. Kurs EUR/USD przebił istotne wsparcie na poziomie 1,2600 i spadł w pobliże kolejnej bardzo ważnej bariery 1,2500. Tam zniżka wartości euro względem dolara się zatrzymała. Po ruchu tym obserwowaliśmy odreagowanie, które jest kontynuowane również dzisiaj. Eurodolar zdołał już dotrzeć do poziomu 1,2770. Wzrósł on ponad 20-godzinną średnią ruchoma, która od kilku dni wyznaczała tempo jego zniżki, co oddala nieco widmo rychłego powrotu do silnego spadku.Wczoraj na rynek nie napłynęły w zasadzie żadne informacje, które mogły przyczynić się do dalszego znacznego pogorszenia nastrojów wokół słabszych państw strefy euro. Podobnie sytuacja przedstawia się dzisiaj. Dzięki temu istnieje szansa na niewielkie ocieplenie klimatu inwestycyjnego. Z istotnych informacji związanych z tematem problemów niektórych krajów europejskich należy wspomnieć, iż parlament grecki zatwierdził wczoraj plan cięć budżetowych. Dzisiaj odbędzie się telekonferencja przedstawicieli państw należących do grupy G-7, na której poruszany będzie temat Grecji.
W drugiej części dzisiejszej sesji problemy mniejszych gospodarek strefy euro mogą chwilowo zejść na drugi plan ze względu na zaplanowaną na godz. 14.30 publikację oficjalnego raportu z amerykańskiego rynku pracy. Oczekiwania odnośnie głównego wskaźnika z tego raportu – zmiany zatrudnienia poza sektorem rolniczym są bardzo optymistyczne. Prognozy zakładają, iż w kwietniu w USA przybyło ok. 200 tys. miejsc pracy. Już wynik w pobliżu tego poziomu powinien być pozytywnym sygnałem dla rynków. Jeśli dane faktycznie okażą się tak dobre, giełdy mogą wykorzystać je do chwilowego odreagowania ostatnich spadków.