Obserwowane w piątek umocnienie polskiej waluty to przede wszystkim efekt częściowego wygaszenia panicznych nastrojów na rynkach finansowych, jakie były obecne jeszcze w nocy, po wczorajszym załamaniu na Wall Street (amerykańskie indeksy w pewnym momencie traciły 8-9 proc.). W tej chwili to bowiem tam leży klucz do notowań.
Lekko pomagać mogła akceptacja pomocy dla Grecji przez kolejne kraje tworzące Strefę Euro. Zwłaszcza przez Niemcy. Ten proces odrabiania strat byłby dużo głębszy, gdyby nie słabe otwarcie piątkowej sesji w Nowym Jorku. I to pomimo, dobrych danych z rynku pracy w USA (zatrudnienie w sektorze pozarolniczym wzrosło w kwietniu o 290 tys., po tym jak miesiąc wcześniej wzrost ten sięgnął 230 tys.). Koniec tygodnia także nie sprzyjał większym zakupom polskiej waluty. Jest natomiast prawdopodobne, że jeżeli w przyszłym tygodniu sytuacja na rynkach będzie się stabilizować, to złoty znacznie dynamiczniej zacznie odreagowywać ostatnią gwałtowną przecenę. Alternatywą dla tego scenariusza jest dalsza ucieczka od ryzyka na rynkach globalnych i kontynuacja wyprzedaży złotego.
Zaufania do polskiej waluty nie stracili analitycy ankietowani przez Reuters. Oczekują oni w kolejnych miesiącach jej umocnienia i spadku w ciągu najbliższych dwunastu miesięcy kursu EUR/PLN do 3,75 zł (przed miesiącem 3,72 zł). Ankieta ta koreluje z wczorajszym raportem Goldman Sachs, mówiącym o spadku EUR/PLN w tym samym okresie do 3,70 zł (3,83 zł za trzy miesiące i 3,73 zł za pół roku).
Czynnikiem który w przyszłości może wspierać złotego, wciąż jest kwestia podwyżek stóp procentowych. Andrzej Bratkowski z Rady Polityki Pieniężnej uważa, że ostatnia przecena złotego sprawia, że polityka monetarna w Polsce powinna stać się bardziej restrykcyjna i dlatego jesienią należy podnieść stopy procentowe.
Marcin R. Kiepas