Stąd był już tylko krok do osłabienia złotego w relacji do głównych walut. Euro, rosnąc dziś powyżej 4,07 zł, jest najdroższe od listopada 2010 roku. Szwajcarski frank po wzroście do 3,2071 zł pokonał maksima z końca grudnia ub.r. i przez moment był najdroższy od marca 2009 roku. Nie tylko pogarszające się nastroje na rynkach globalnych tłumaczą deprecjację polskiej waluty. Uzasadnienie dla takiego zachowania można znaleźć również w spadku kursu EUR/USD. Szczególnie, że część inwestorów może dostrzegać na wykresie tej pary, rysującą się formację podwójnego szczytu, która w przypadku realizacji będzie zapowiadać mocniejszy ruch do góry. To zaś historycznie przeważnie korelowało z osłabieniem złotego.
Pewien pretekst do sprzedaży złotego mogły też dać, opublikowane dziś przez Główny Urząd Statystyczny dane. Odnotowany w lutym wzrost wynagrodzeń o 4,1% R/R, przy jednoczesnym wzroście zatrudnienia na takim samym poziomie, zmniejsza obawy inflacyjne. Zwłaszcza, jeżeli te dane zestawi się z najnowszym raportem o inflacji CPI w lutym (3,6% R/R wobec prognozowanych 3,9% R/R). Prawdopodobieństwo silnych podwyżek stóp procentowych więc nieco się oddala.
O godzinie 16:34 kurs USD/PLN testował poziom 2,9237 zł, EUR/PLN 4,0729 zł, a CHF/PLN 3,2060 zł. W dwóch pierwszych przypadkach sytuacja techniczna pozostaje bez zmian. Dolar pozostaje w szerokim trendzie bocznym 2,83-2,94 zł. Euro po pokonaniu psychologicznego poziomu 4 zł ma otwartą drogę w okolice 4,10 zł. Istotnie zmieniła się natomiast krótkoterminowa sytuacja na wykresie CHF/PLN. Naruszenie grudniowego szczytu (3,2062 zł), może otwierać drogę do dalszych wzrostów.
Marcin R. Kiepas