W relacji do funta (EUR/GBP) wspólna waluta zaczęła tracić już o godz. 10:30, kiedy to napłynęły dane nt. inflacji CPI na Wyspach.
Przyspieszyła ona w lutym do 4,4 proc. r/r (oczekiwano 4,2 proc. r/r), co stworzyło mocny pretekst do zakupów funta. Notowania EUR/GBP spadły po południu do 0,8660 odnotowując jedną z większych zniżek w ostatnich dniach (rano oscylowały jeszcze wokół 0,8720). Jednocześnie obserwowaliśmy zwyżkę GBP/USD, gdzie udało się złamać opór na 1,6343 i zaatakowana została bariera 1,64. Warto jednak pamiętać, że przed nami jeszcze publikacja zapisków z ostatniego posiedzenia Banku Anglii, którą poznamy jutro o godz. 10:30. Rynek po cichu liczy, że na ostatnim posiedzeniu 9-10 marca do obozu 3 „jastrzębi” dołączyła kolejna osoba.
A stąd już blisko do obozu 5 „jastrzębi” w 9 osobowym gremium MPC, którzy mogliby zagłosować za podwyżką stóp. Po dzisiejszych danych o inflacji zaczęto już wspominać o terminie majowym. Niemniej jeżeli pozostanie dotychczasowy układ głosów 6-3, to funt może jutro po godz. 10:30 mocno stracić. Ale wróćmy do euro. Wspólna waluta zaczęła też nieco tracić w relacji do franka (kurs EUR/CHF spadł po południu do 1,2820). To wynik lepszych danych o bilansie handlowym w Szwajcarii (dane za luty poznaliśmy dzisiaj rano), a także słów szefa Narodowego Banku Szwajcarii, który stwierdził, że te dane pokazują, że eksporterzy dobrze radzą sobie z silnym frankiem. Dla części inwestorów ponowne „wejście” we franka jest też opłacalne z powodu utrzymującej się nadal niepewności w krajach arabskich i wreszcie zagadki związanej z jutrzejszym głosowaniem w Portugalii. I to ten temat zaważył po południu na notowaniach EUR/USD, które po uprzednim wzroście do 1,4249 (strefa oporu 1,4247-81 pozostała niepokonana), po południu spadły poniżej 1,42. Rynek zaczyna brać pod uwagę możliwość, że w Portugalii dojdzie jednak do zmiany rządu – wczoraj premier Socrates zapowiedział, że przegrane głosowanie dotyczące zwiększenia cięć wydatków budżetowych, będzie dla niego sygnałem do dymisji całego gabinetu.
Tymczasem zdaniem szefa opozycyjnej PSD kraj może potrzebować nowej, szerokiej koalicji, która rozwiązałaby gospodarcze problemy. Warto jednak zwrócić uwagę, że to tylko „polityczne hasła”. Jest mało prawdopodobne, aby nowy rząd zrezygnował z dotychczasowej polityki oszczędności – co gorsza, nie będzie miał wiele do powiedzenia, gdyż wcześniej rynki finansowe wymuszą na Portugalii proces „bailoutu” i warunki reform będą dyktować przedstawiciele UE, MFW i ECB. Tym samym może się okazać, że jutrzejsze głosowanie w portugalskim parlamencie okaże się pozytywne dla euro. Niemniej do tego czasu niepewność będzie ważyć na notowaniach wspólnej waluty.
Złoty dzisiaj pozostał stabilny, tym samym nie zaszkodziły mu zbytnio poranne słowa Marka Belki, ani też dane NBP nt. inflacji bazowej. Okazało się, że wskaźnik ten wzrósł w okresie styczeń-luty znacznie mniej, niż oczekiwano, bo o 1,7 proc. r/r (szacunki mówiły o 2,1 proc. r/r). Czy to ewidentnie przekreśla szanse na podwyżkę stóp procentowych przez RPP w dniu 5 kwietnia? Nie do końca – dla Rady kluczowe mogą okazać się oczekiwania związane z posunięciem Europejskiego Banku Centralnego w dniu 7 kwietnia. A tutaj, jeżeli nic złego nie wydarzy się w najbliższym czasie w Portugalii, a unijny szczyt zaplanowany na 24-25 marca nie przyniesie rozczarowania, to podwyżka stóp o 25 p.b. jest dość prawdopodobna.