Zaczęło się od publikacji w greckim dzienniku ”Eleftherotipia", gdzie stwierdzono, że Grecy na początku miesiąca nieoficjalnie sondowali możliwość restrukturyzacji długu w rozmowach z przedstawicielami Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Na rynku pojawiła się, zatem kolejna informacja, która jeszcze bardziej nasiliła wcześniejsze spekulacje doprowadzając tym razem do wyraźniejszej przeceny wspólnej waluty. Bo problemy Grecji to przede wszystkim problemy europejskich banków, które są zaangażowane w tym kraju – to w obliczu przeprowadzanych właśnie testów wytrzymałościowych dla tego sektora w całej Unii Europejskiej – tylko jeszcze bardziej zwiększy ryzyko inwestycyjne. Restrukturyzacja długu to też polityczna porażka unijnych mechanizmów pomocowych – bo okazuje, się że Grecy przejedli też przyznane im ratunkowe 110 mld EUR….
Na razie jednak Grecy szybko zdementowali prasowe spekulacje, tyle, że rynki finansowe przestają już w to wierzyć – wystarczy spojrzeć na rekordowe rentowności tamtejszych obligacji, czy też „kosmiczne” wyceny kontraktów CDS. Restrukturyzacja długu Grecji jest pewna, trudno jedynie wyznaczyć jej konkretny termin, chociaż mówi się o czerwcu. To jednak wystarczający pretekst do dalszej wyprzedaży wspólnej waluty. Nie to jednak było dzisiaj kluczem dnia….
Kilka minut po godz. 15:00 agencja Standard&Poor’s podała, że obniżyła perspektywę ratingu USA do negatywnej ze stabilnej, gdyż szanse na obniżkę ratingu w ciągu najbliższych 2 lat ocenia na więcej niż 30 proc. Powodem są znane od dawna problemy z nadmiernym zadłużeniem budżetu, ale po raz pierwszy zdecydowano się na naruszenie pewnego „tabu” na rynkach finansowych.
Niewykluczone, że skłoniły do tego analityków S&P ostatnie polityczne przepychanki pomiędzy Demokratami, a Republikanami w temacie wysokości potencjalnych oszczędności w budżecie i sposobu ich realizacji. W każdym razie taki sygnał to dla rynków swoiste „trzęsienie ziemi”, bo zwiększa ryzyko utraty prestiżowego ratingu AAA, co mogłoby zdestabilizować sytuację na rynkach finansowych, gdyby inwestorzy gwałtownie odwrócili się od dolara.
Co jednak ciekawe, to fakt, iż dolar stracił, ale tylko na krótko. Informacje z Grecji i USA doprowadziły do wyraźnego wzrostu globalnego ryzyka, co zaszkodziło giełdom i walutom rynków wschodzących – w tym także złotemu. W efekcie po południu notowania euro zbliżały się do bariery 4 zł, dolar naruszył poziom 2,80 zł, a frank wzrósł do 3,13 zł.