[srodtytul]Niższy wzrost PKB…[/srodtytul]
Publikowane w USA dane nie zachwyciły. PKB w pierwszym kwartale wzrósł jedynie o 1,8% (w ujęciu anualizowanym), poniżej i tak niskiego konsensusu (2%). To w dużej mierze efekt słabego rynku nieruchomości – ten segment odjął ponad 0,7 pp. od wzrostu. Jeszcze więcej (-1,09 pp.) od wzrostu odjął spadek wydatków publicznych – zarówno na poziomie federalnym, jak i stanowym. To największy negatywny wkład sektora publicznego od czwartego kwartału 1983 roku! Ten aspekt pokazuje, dlaczego w USA tak niechętnie podchodzi się do tematu konsolidacji fiskalnej. Wreszcie dał o sobie znać wzrost cen ropy poprzez wyższy import. Część z tych zmian może być jednak jednorazowa, a mniej zmienne komponenty, takie jak popyt konsumpcyjny, czy inwestycje w sprzęt i oprogramowanie pokazały solidny wzrost. To daje sporą szansę na wzrost PKB w drugim kwartale w okolicach lub powyżej 3%.
[srodtytul]…więcej bezrobotnych…[/srodtytul]
Bardziej niepokojące w tym kontekście mogą być dane z rynku pracy. Liczba nowych bezrobotnych wzrosła do 429 tys. z 404. tys. w poprzednim tygodniu, znacznie powyżej konsensusu na poziomie 392 tys. Nie można wykluczyć, że zamieszanie wprowadził świąteczny tydzień, jednak jest to trzeci kolejny odczyt powyżej 400 tys., podczas gdy wcześniej mogło się wydawać, iż na trwałe zeszliśmy poniżej tego progu.
[srodtytul]…jednak rynek nie reaguje[/srodtytul]