To elementy, które pasują do siebie jedynie w scenariuszu silnego ożywienia, gdy surowce drożeją wobec coraz lepszych perspektyw popytu. Droga ropa to jednak efekt spekulacji dotyczących strony podażowej, a to oznacza, iż nie pasuje tu ani drożejące euro, ani hossa na rynkach akcji, ani silny złoty. Rozwój wydarzeń na rynku ropy może przysłonić bardzo bogaty kalendarz na najbliższe dni.
Rynek obawia się o podaż z Iranu
Ubiegły tydzień zakończył się szturmem cen ropy powyżej poziomu 125 USD za baryłkę po tym jak na rynek napłynęły informacje z ONZ, iż Iran znacznie przyspieszył prace nad wzbogacaniem uranu. To zaś może oznaczać, iż międzynarodowa presja na ten kraj wzrośnie i rynek zaczyna spekulować co się stanie, jeśli choćby przez pewien czas podaż z Iranu nie będzie dostępna.
O konsekwencjach wysokich cen ropy pisaliśmy m.in. w piątek, wskazując również, iż w ubiegłym roku koniunktura rynkowa popsuła się na stałe w ok. 3 tygodnie po tym, jak notowania ropy osiągnęły roczny szczyt. Tym razem inwestorzy są jednak bogatsi o zeszłoroczne doświadczenia i mogą zareagować wcześniej.
Druga porcja LTRO
Jednym z ważniejszych wydarzeń bieżącego tygodnia będzie drugi przetarg EBC na 3-letnie pożyczki dla banków komercyjnych strefy euro. Na rynku panuje dość powszechna zgoda co do tego, iż uruchomienie pierwszej transzy pożyczek (wraz z sygnałami poprawy koniunktury) przyczyniło się do wyraźnej poprawy nastrojów na rynku, w tym do spadku premii za ryzyko na europejskim rynku obligacji (czego konsekwencją było również silne umocnienie złotego). Konsensus rynkowy zakłada, iż banki zgłoszą zapotrzebowanie na pożyczki na kwotę bliską 630 mld EUR. Bardziej stabilna struktura pasywów banków może sprzyjać podejmowaniu ryzyka. Jednak jednocześnie gigantyczna operacja EBC sprawia, iż system bankowy nie funkcjonuje normalnie. Z EBC płynęły już głosy, że druga runda będzie ostatnią. Gdyby zostało to potwierdzone (np. przy okazji posiedzenia EBC za tydzień ) byłoby to doskonałym pretekstem do realizacji zysków.
Pułapka Bena
W środę i czwartek czekają nas półroczne wystąpienia szefa Fed w amerykańskim Kongresie, gdzie będzie on zdawał raport z polityki monetarnej. Rosnąca systematycznie inflacja bazowa w USA, coraz lepsze dane z amerykańskiego pracy oraz rosnące ceny ropy (stanowiące w owych ryzykach ryzyko presji płacowej) stanowią mieszankę, która w normalnych okolicznościach mogłaby skłonić bank centralny do zaostrzenia retoryki (co byłoby ciosem dla wykupionych rynków akcji, mogłoby też pomóc obniżyć ceny ropy). Naszym zdaniem jest to jednak skrajnie mało prawdopodobne, gdyż członkom Fed lepsze dane nie przeszkodziły miesiąc temu w deklaracji, iż stopy nie zostaną podniesione przez niemal trzy lata. Na moment obecny wygląda na to, że Fed problemem inflacji zajmie się ewentualnie po wyborach, w międzyczasie dając pretekst do wzrostów cen na rynku ropy czy złota.