W centrum uwagi:
Teoretycznie przebieg wczorajszych notowań na rynkach walut nie zapowiadał aż tak dynamicznych ruchów, jakie miały miejsce po południu. Jeszcze przed opublikowanymi wynikami przetargu LTRO 2 pisałem, iż czynnik ten jest najpewniej zdyskontowany i możemy zobaczyć realizację zysków. Po godz. 11:15 okazało się, że aż 800 instytucji (w grudniu były to 523) pożyczyło z ECB na 3 lata aż 529,5 mld EUR (dwa miesiące temu była to kwota 489 mld EUR). Teoretycznie wynik jest lepszy, także od mediany podawanej przez główne agencje informacyjne i szacunków samego Mario Draghiego, którego zdaniem kwota powinna być zbliżona do grudniowej. Tyle, że 529,5 mld EUR rozłożyło się tym razem na większą liczbę instytucji, a nieoficjalne szacunki rynku co do kwoty były wyższe – dlatego też od poniedziałku zwracałem uwagę, iż bazowym odniesieniem powinna być mediana ankiet banku UBS na poziomie 629 mld EUR. Niemniej netto banki otrzymały około 300 mld EUR taniego pieniądza, który teoretycznie może zostać wykorzystany na spekulację bardziej ryzykownymi aktywami – zaliczyć do nich można też włoskie, czy też hiszpańskie obligacje i to na tych instrumentach jeszcze wczoraj było widać większy popyt. W praktyce nie musi to wcale przerodzić się w większy trend.
Koronnym argumentem pesymistów w kwestii Hiszpanii, jest problem nadmiernego deficytu, o którym wspominałem już we wczorajszym komentarzu (link). Zwłaszcza, że zejście z 8,5 proc. PKB do 4,4 proc. PKB w tym roku jest mało realne – wspomniał o tym wczoraj premier Mariano Rajoy wywołując przy tym konsternację w Komisji Europejskiej, która nalega na wyjaśnienia w tej sprawie. Można oczekiwać, że kwestia hiszpańska będzie poruszana w kuluarach rozpoczynającego się dzisiaj po południu (godz. 17:00) dwudniowego szczytu Unii Europejskiej – spotkanie ministrów finansów państw strefy euro (Eurogrupy), które rozpocznie się o godz. 14:00 ma być poświęcone sytuacji w Grecji, a konkretnie przygotowaniu do operacji wymiany obligacji, która według planu ma mieć miejsce 10-11 marca. Trudno powiedzieć, czy wtedy Eurogrupa będzie już znać stanowisko ISDA w kwestii Grecji – komitet Międzynarodowego Stowarzyszenia Swapów i Derywatów ma ocenić, czy istnieją podstawy do wypłat z tytułu kontraktów CDS po tym, jak Grecja jest „częściowo niewypłacalna", a prywatni wierzyciele mogą zostać zmuszeni do wzięcia udziału w operacji umorzenia długu za sprawą przyjęcia w ubiegłym tygodniu specjalnej prawnej klauzuli CAC. Szeroko na ten temat pisałem już we wtorek (linki) – niemniej w dużym skrócie: jakiekolwiek komplikacje z opinią ISDA zwiększające prawdopodobieństwo uruchomienia CDS-ów mogą znacząco utrudnić zaplanowaną operację bond-swap w Grecji i wywołać dodatkową nerwowość na rynkach.
Kluczowym tematem dwudniowego szczytu Unii Europejskiej ma być ostateczne podpisanie przez szefów 25 państw UE nowego traktatu fiskalnego, który następnie zostanie poddany ratyfikacji w poszczególnych krajach. I tutaj mogą pojawić się potencjalne problemy. Bo i ile w przypadku krajów nie będących członkami strefy euro, nie rodzi to nadmiernych komplikacji, o tyle w przypadku chociażby Irlandii, która poważnie rozważa zwołanie referendum w tej sprawie na maj/czerwiec, czy też Francji, gdzie mający przewagę w sondażach nad Nicholasem Sarkozym (wybory zaplanowane są na kwiecień-maj), Francois Hollande wyraża wolę modyfikacji traktatu, sprawa wydaje się być o wiele bardziej skomplikowana. Ryzyko związane z Irlandią zwiększa fakt, iż Komisja Europejska nieoficjalnie zasugerowała wczoraj, aby rząd w Dublinie rozważył dalsze zacieśnienie pasa poprzez wzrost podatków i cięcia wydatków budżetowych, tak aby sprostać założeniu spadku deficytu budżetowego do poziomu 8,6 proc. PKB w tym roku. Argumentem ma być ryzyko mniejszego niż zakładano wzrostu gospodarczego – eksperci KE szacują go na 0,5 proc., podczas gdy irlandzki rząd podtrzymuje prognozę na poziomie 1,3 proc. Tyle, że to swoisty paradoks – wyższe obciążenia fiskalne siłą rzeczy zmniejszają wzrost gospodarczy, co prowadzi do błędnego koła. Co ciekawe eksperci MFW, którzy również spodziewają się niższego PKB w tym roku, nie zgadzają się z polityką lansowaną przez KE. Do czego jednak zmierzam – Bruksela przez swoje działania daje tylko mocne argumenty eurosceptykom i tym samym ryzyko odrzucenia traktatu przez Irlandczyków jest duże. To będzie kluczowy czynnik wpływający wiosną na rynki finansowe.
Niemniej o wiele ważniejsze będą obawy związane z negatywnym przełożeniem się cen ropy na globalną gospodarkę. Wczorajsze słowa szefa FED wygłoszone w Izbie Reprezentantów wywołały istną burzę na rynkach – dolar gwałtownie się umocnił i ruch ten widoczny był przez kilka godzin. Bo słowami, iż inflacja może przejściowo wzrosnąć za sprawą wyższych cen benzyny, Ben Bernanke dał do zrozumienia, iż maleją szanse na ewentualne wprowadzenie programu QE3 w najbliższych miesiącach. Notabene i tak nie były one zbyt duże biorąc pod uwagę, że sytuacja w strefie euro zaczyna się stabilizować, a dane makro napływające z USA nie są takie złe – wystarczy spojrzeć tylko na ostatnie dni: rewelacyjne odczyty nastrojów konsumenckich Uniw. Michigan i indeksu zaufania konsumentów Conference Board za miniony miesiąc i wczorajsze dość przyzwoite dane nt. Chicago PMI za luty i PKB za IV kwartał. Inwestorzy zaczynają jednak obawiać się sytuacji w której sytuacja w strefie euro pogorszy się w sytuacji problemów z ratyfikacją paktu fiskalnego, wysokie ceny ropy stłumią perspektywy potencjalnego ożywienia w globalnej gospodarce, a FED będzie miał związane ręce w sytuacji większego wzrostu inflacji. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy po wyborach prezydenckich w listopadzie, większy głos będą mieli mniej chętni polityce Bena Bernanke, Republikanie. Wystarczy chociażby spojrzeć na projekt lansowany przez bardziej radykalne skrzydło tej partii, który ma na celu zmianę statutu FED, tak aby bank centralny dbał tylko o inflację, a nie też wzrost gospodarczy.
W kontekście drożejącej ropy warto będzie spojrzeć na dzisiejsze dane makro z USA. Pełny kalendarz dzisiejszych publikacji można znaleźć tu (link), ja podkreślę tylko wagę dwóch odczytów. Pierwszy to wskaźnik PCE Core, który będzie publikowany o godz. 14:30 wraz z danymi o dochodach i wydatkach konsumenckich. To kluczowy miernik inflacji dla FED, także warto będzie sprawdzić, czy nie odbiega on od szacunków na poziomie 0,2 proc. m/m. Z kolei o godz. 16:00 bardzo ważny będzie odczyt ISM dla przemysłu. Będzie źle, jeżeli dane będą słabsze od szacowanych 54,5 pkt. i 54,1 pkt. odnotowanych w styczniu. To będzie sygnał dla rynków, iż ropa stanowi problem. Na zakończenie mała ciekawostka – wykres niespodzianek ekonomicznych sporządzanych przez Citi, który zdaje się dość dobrze wskazywać przyszłe tendencje na rynkach.