Nowy napływ środków z Europejskiego Banku Centralnego podtrzymał hossę na rynku włoskich obligacji i uchronił rynki globalne przed korektą. W efekcie na Wall Street dalej testujemy tegoroczne maksima, a złoty jest najmocniejszy od jesieni. Mimo to na moment obecny sądzimy, że marzec powinien stać pod znakiem korekty na rynku aktywów ryzykownych.
Włoska euforia, czyli LTRO działa!
Lepsze perspektywy dla koniunktury w strefie euro i działania podjęte przez banki centralne jesienią ubiegłego roku pomogły ugasić pożar w strefie euro i sprawiły, że premie za ryzyko obligacji krajów peryferyjnych (z pewnymi wyjątkami) w styczniu i lutym bardzo mocno spadły. Jednak to co wydarzyło się w ostatnich dniach pokazuje jednoznacznie, że – przynajmniej na razie – więcej znaczy lepiej. Mimo że o drugiej transzy środków z EBC rynek wiedział od dawna, od środy rentowności włoskiego długu spadły o ponad 40 bp, dla 10 latek jest to już mniej niż 5% (4,94% wczoraj na koniec dnia). Tymczasem jeszcze jesienią było to ponad 7%. To pokazuje jednoznacznie, iż zabezpieczenie strony finansowania banków skłania je do podejmowania ryzyka, a w ostatnich dniach jest to nawet ryzyko podejmowane bez względu na okoliczności (które wołają o korektę). W? ?oskie eldorado pomogło podtrzymać nastroje na Wall Street, zaś notowaniom EURPLN pomogło przetestować poziom 4,10.
Rynek zignorował nieoczekiwany spadek indeksu ISM...
Amerykański indeks ISM nieoczekiwanie obniżył się w lutym do 52,4 pkt. z 54,1 pkt. w styczniu. Spadek jest o tyle zaskakujący, iż wszystkie cztery regionalne indeksy sugerowały poprawę koniunktury w lutym, przy czym część z nich (Richmond, Chicago) – bardzo wyraźną poprawę. Z drugiej strony słabszy ISM wpisuje się w tendencje widoczne w Europie, gdzie analogiczne wskaźniki PMI dla Niemiec i Wielkiej Brytanii również były słabsze niż w styczniu. To cofnięcie nie przekreśla naszym zdaniem perspektyw ożywienia, ale może sugerować, iż jego tempo będzie umiarkowane. Sam ten fakt mógłby już na bardzo wykupionym Wall Street przyczynić się do korekty...
...oraz rosnące ceny ropy
Jednak prawdziwym zagrożeniem – niewiarygodnie (ale też nie pierwszy raz) wręcz ignorowanym przez rynki, jest wzrost cen ropy. Wczoraj cena baryłki Brent osiągnęła poziom 128,35 USD po tym jak na rynku pojawiły się głosy, iż Izrael zaatakuje Iran, jeśli nie będzie miał pewności, że USA powstrzymają ten kraj przed budową bomby jądrowej. FT podaje, iż wzrost cen ropy (WTI) do 150 USD obniżyłby wzrost amerykańskiego PKB o dwa punkty procentowe, samoczynnie wprowadzając gospodarkę w stan recesji. Jednak dla globalnej (w tym również amerykańskiej) gospodarki bardziej niebezpieczny jest wpływ cen ropy na europejską gospodarkę (przykładowo Włochy są szczególnie narażone, co sprawia, że z tego punktu widzenia hossa na włoskich obligacjach jest nieracjonalna) i na ryzyko twardego lądowania w Chinach.
Na wykresach:
OIL (Brent) – tak jak wskazywaliśmy kilkukrotnie w naszych komentarzach linia poprowadzona po szczytach korekty z początku tygodnia, jak i dość agresywny kanał wzrostowy okazały się kluczowe dla rozwoju sytuacji na rynku ropy; pokonanie oporu wyznaczonego przez tę pierwszą było wstępem do bardzo silnego wzrostu, który nastąpił wczoraj, kiedy to cena powróciła do kanału wzrostowego; warto zauważyć też, że cena momentalnie dotarła do górnego ograniczenia kanału i tam też rynek zawrócił; na tę chwilę bazowym scenariuszem na tym interwale jest wzrost w ramach kanału