Co ciekawe z łatwością można wymienić ku temu szereg argumentów – jesteśmy liderem gospodarczym w regionie, chwalą nas agencje ratingowe, a Rada Polityki Pieniężnej zdaje się podtrzymywać bardziej „jastrzębie" nastroje w kwestii przyszłych ruchów na stopach procentowych. Te czynniki są już jednak w dużej mierze zdyskontowane, a część z nich można w pewnym sensie podważyć.
Obóz „jastrzębi" najpewniej liczy na to, że w sytuacji nadal drożejącej ropy na rynkach światowych projekcja inflacji, którą ze szczegółami poznamy w najbliższy poniedziałek 12 marca, szybko przestanie być aktualna, a Rada Polityki Pieniężnej zacznie poważniej zastanawiać się nad podwyżką stóp procentowych w najbliższych miesiącach. Teoretycznie RPP dba jedynie o stabilność cen, a nie wzrost gospodarczy, ale nie ma pewności, czy ewentualne dalsze hamowanie popytu krajowego (zauważalne już w IV kwartale ub.r.) nie będzie stanowić poważnego argumentu przeciwko w zasadzie „prewencyjnemu" zaostrzaniu polityki pieniężnej. Wprawdzie jednym z koronnych argumentów za takim posunięciem mogłoby być wyraźne osłabienie się złotego w kontekście ucieczki inwestorów od ryzykownych aktywów, ale to już podważa zasadność obserwowanej w ostatnich dniach gry na dalszą siłę złotego. Tyle, że to dość prawdopodobny scenariusz. Historycznie trudno było o sytuację w której nasza waluta zachowywała sie wbrew globalnym tendencjom, czyli procesu umacniania się dolara względem głównych walut.
Złotemu zepsuć szyki mogą także polityka i to nie tylko ta międzynarodowa. Mylić się będzie ten, kto twierdzi, że koalicja rządowa PO-PSL ma duży mandat do przeprowadzenia poważnych reform strukturalnych od których zależeć będą przyszłe oceny agencji ratingowych. Sejmowa większość parlamentarna to tylko 233 głosy wobec wymaganych 231, a ostatnie działania „ludowców" idą w stronę „zmiękczania" sztandarowego programu podniesienia wieku emerytalnego, czy też reform uposażeń dla rolników. Tymczasem potencjalna fala społecznych protestów w tej kwestii jest dopiero przed nami. Dla poważnych inwestorów i agencji ratingowych liczą się postępy, a tych może nie być.
W najbliższych dniach poznamy szereg publikacji z kraju (inflację konsumencką, bilans płatniczy i dane o płacach). Mogą one jednak zostać przykryte przez wydarzenia na rynkach globalnych. Analiza techniczna, też poprzez autorski indeks BOSSA PLN, wskazuje na potencjalny punkt zwrotny na złotym, który może zapoczątkować nawet kilkutygodniowy proces osłabienia złotego. Okolice 4,30 zł za euro w drugiej połowie kwietnia, to wcale nie tak abstrakcyjny scenariusz.
Podsumowanie sytuacji na walutach i przyszłe scenariusze: