Skala negatywnego zaskoczenia danymi z rynku pracy w USA, jeszcze na długo pozostanie głównym tematem na rynkach, gdyż zdecydowanie utrudniła ona wszelkie przewidywania dotyczące przyszłych decyzji Fed. Możemy oczywiście stwierdzić, że ciągle należy trzymać się planu i obstawiać najbardziej oczywisty do tej pory scenariusz, wyraźnych różnic w przyszłych politykach monetarnych pomiędzy głównymi gospodarkami, pytanie jednak, czy rzeczywiście będą one tak wyraźne, jak wszyscy do tej pory sądzili.  Niestety niepewność będzie nam towarzyszyła, co najmniej do odbywającego się pod koniec października posiedzenia Federalnego Komitetu Otwartego Rynku, gdyż trudno oczekiwać, aby publikowany w tym tygodniu szczegółowy raport po poprzednim spotkaniu FOMC, ujawnił nam więcej  szczegółów, niż liczne i niejednoznaczne wypowiedzi poszczególnych członków Komitetu z ostatniego okresu. Fatalny raport z rynku pracy daje bardzo silny argument zwolennikom wstrzymania się z decyzjami przez FOMC i wydaje się, że jedynie silne odbicie w dwóch kolejnych odczytach mogłoby okazać się wystarczającym argumentem, aby podnieść stopy procentowe w USA w grudniu. Wiele kwestii w ostatnich danych pozostaje zastanawiających, lecz najbardziej niepokojący może wydać się fakt, że nie widać w nich żadnych pozytywnych elementów. Martwi zarówno niewielka liczba nowych miejsc pracy, niezwykle niska aktywność zawodowa Amerykanów oraz dalszy brak jakichkolwiek sygnałów o zbliżającym się wzroście wynagrodzeń. Partycypacja na rynku pracy będzie tym, czemu z pewnością bacznie będzie się przyglądał Fed, gdyż jeżeli jej wrześniowy spadek nie okaże się przejściowy, to możemy doczekać się w grudniu kolejnych rewizji szacunków dotyczących naturalnej stopy bezrobocia przez członków FOMC, a tym samym tempo podwyżek stóp w USA ma szansę być jeszcze wolniejsze niż wszyscy przypuszczają. W kontekście dolara wkraczamy więc w okres co najmniej kilku tygodni niepewności, której może towarzyszyć duża zmienność. Warto wsłuchiwać się obecnie we wszystkie słowa przedstawicieli Fed oraz obserwować rozwój sytuacji na globalnych rynkach, których kondycja może obecnie być przesądzająca dla decyzji FOMC.

Osobną kwestią jest piątkowe zachowanie giełd, które zaliczyły bardzo imponujące odbicie od sesyjnych dołków. W przypadku S&P500 po spadkach poniżej 1900 punktów zobaczyliśmy wzrosty, które doprowadziły indeks do okolic 1950 punktów. Tak silna skala odbicia może wynikać z kliku powodów. Po pierwsze inwestorzy wyceniają w oraz większym stopniu poluzowanie polityki monetarnej przez pozostałe główne banki centralne (ECB, BoJ, Bank Chin). Dodatkowo wchodzimy w sezon wyników spółek za III kwartał, które pokażą nam na ile wpływ silnego dolara odbija piętno na rentowności przedsiębiorstw. Druga kwestia, to trend widoczny wyraźnie w poprzednim kwartale, czyli przemieszczanie się środków Amerykanów z giełdy w stronę funduszy obligacyjnych, co w kontekście kolejnego spadku rentowności 10 letnich obligacji, nie daje praktyczne żadnych szans na zarobek w przeciwieństwie do szukającej dna po dość sporej korekcie giełdzie.

Dziś poznamy także kilka istotnych odczytów. Z USA opublikowany zostanie indeks ISM dla sektora usług, pod baczną obserwacją będą komponenty mówiące o sytuacji na rynku pracy. Z Wielkiej Brytanii poznamy odczyt PMI dla sektora usług, a podczas sesji azjatyckiej decyzję podejmie Bank Australii, który co prawda nie powinien zmienić stóp procentowych, może jednak zdecydowanie złagodzić retorykę, otwierając drogę do dalszych obniżek w kolejnych miesiącach.

Kamil Maliszewski, Zespół mForex, Dom Maklerski mBanku S.A