Z kolei cotygodniowe bezrobocie na poziomie 254 tys. wypada korzystnie w porównaniu z 270 tys. w poprzednim odczycie, ale akurat te dane były ostatnio zmienne. Tymczasem wskaźnik zwolnień Challenger jest już nieco wyższy w czerwcu – 38,5 tys. wobec 30,15 tys. w maju, co nie jest korzystne. Reasumując, bilans dzisiejszych danych z USA nie wypada źle, ale nie powala na kolana. Kluczowe dane Departamentu Pracy dopiero jutro o godz. 14:30. Po lepszych odczytach ISM, apetyty na dobre informacje wzrosły, stad też rozczarowanie publikacją może dać pretekst do osłabienia dolara – choć w ostatecznym bilansie tylko czasowego.

Na wykresie koszyka BOSSA USD sytuacja jest nieco patowa. Lepsze dane, jakie poznamy jutro, dadzą paliwa do ponownego testu oporów 80,81-81,16 pkt., których naruszenie w takiej sytuacji stanie się bardziej prawdopodobne. Z kolei gorsze odczyty sprowadzą nas do poziomów z wtorku przy 80,06 pkt. zwiększając prawdopodobieństwo pogłębienia korekty zapoczątkowanej nieudanym złamaniem rejonu oporu z maja b.r. przy 81,16 pkt.

Dolar najbardziej zyskuje dzisiaj w relacji do walut skandynawskich, tj. korony szwedzkiej i norweskiej. W pierwszym przypadku to nadal echa wczorajszego komunikatu Riksbanku, który otworzył przestrzeń do dodatkowego poluzowania polityki w najbliższych miesiącach. W drugim dzisiejszych danych nt. dynamiki produkcji przemysłowej w Norwegii, która w maju wzrosła o 0,2 proc. m/m. Dane teoretycznie są niezłe, a także zgodne z szacunkami, ale nieformalna poprzeczka była zawieszona wyżej. Dodatkowo pojawiają się obawy, co do kontynuacji trendu wzrostowego na rynku ropy naftowej.

Z kolei na drugim biegunie jest NZD/USD, który mocno odreagowuje przecenę z ostatnich dwóch dni potwierdzając siłę trendu z ostatnich kilku tygodni.

Marek Rogalski – główny analityk walutowy DM BOŚ