Podczas dyskusji zwrócono uwagę, że pompowanie oczekiwań rynków, co do możliwych działań ECB na polu luzowanie nie byłoby właściwe (można się domyślać, że członkowie ECB mieli na myśli sytuację z grudnia ub.r., kiedy to ostatecznie bank centralny mocno rozczarował inwestorów swoimi działaniami). Przyznano też, że Brexit wbrew obawom nie przyniósł gospodarczego i finansowego trzęsienia ziemi. Pojawiły się też głosy wzywające do większego wsparcia sektora bankowego, co można równie dobrze zinterpretować jako sygnał przeciwko dalszemu cięciu stopy depozytowej. Reasumując – te informacje można uznać za powód do spadku euro. Raczej przeciwnie – brak konsensusu ze strony ECB może być pretekstem do dalszych wzrostów wspólnej waluty.
Z kolei z USA poznaliśmy odczyt regionalnego indeksu FED z Filadelfii (w porównaniu do odpowiednika z Nowego Jorku, ten nie zaskoczył negatywnie i w sierpniu mieliśmy odbicie do +2 pkt.). Pojawiły się też dane nt. cotygodniowego bezrobocia, które spadło do 262 tys. z 266 tys. w poprzednim okresie. Nie są to jednak jakieś przełomowe dane, które mogłyby zmienić negatywny trend dla dolara, który został wznowiony po wczoraj publikacji minutek FED.
Na dziennym wykresie EUR/USD widać, że na przestrzeni ostatnich 3 dni skutecznym oporem jest dawna linia trendu wzrostowego oparta o minima z grudnia ub.r. i marca b.r przy 1,1330. Rynek ma problem z jej wyraźnym naruszeniem w górę. Teoretycznie może to zwiększać prawdopodobieństwo wystąpienia niewielkiej korekty, choć ta miała miejsce już wczoraj (do 1,1240). Stąd też większe szanse można przypisać wyraźnemu naruszeniu wspomnianych 1,1330 w ciągu kolejnych godzin, co zwiększałoby możliwości wyjścia ponad poziom 1,14 i zmierzenia się z istotnymi oporami rozpoczynającymi się od 1,1440.
Wykres dzienny EUR/USD
Sporządził: