Dane nie pomogły
Naszej waluta ucierpiała w ostatnich dniach w wyniku splotu niekorzystnych informacji. Rozczarowały dane makroekonomiczne z naszej gospodarki, w tym przede wszystkim te dotyczące sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej, które oczywiście przełożyły się na gorszą wycenę złotego. – Bieżąca sytuacja ekonomiczna miała być mocną stroną polskiej gospodarki i ułatwić rządowi prace nad trudnym budżetem na przyszły rok, kiedy koszty programu Rodzina 500+ się zwiększą. W tej sytuacji rosną jednak obawy o konstrukcję budżetu i postrzeganie Polski przez agencje ratingowe – zauważa Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB.
– Zestaw wiadomości z kraju generuje presję na polską walutę. Po słabych danych z przemysłu i handlu za lipiec, opublikowanych w zeszły czwartek, ponownie rosną oczekiwania na obniżkę stóp procentowych w Polsce. Czynniki lokalne w dalszym ciągu mogą raczej szkodzić niż wspierać złotego, a pozytywny efekt przedstawienia projektu ustawy frankowej nie jest lekiem na całe zło. Rynek redukuje część długich pozycji w złotym (głównie względem forinta węgierskiego) i to jest podstawowy motor osłabienia naszej waluty. Technicznie solidnym oporem dla kursu EUR/PLN jest poziom 4,32 z następną barierą na 4,35 – twierdzi Konrad Białas, główny ekonomista TMS.
Problemy zewnętrzne
Naszej walucie nie sprzyja także globalny układ sił. Kolejne doniesienia o możliwej jeszcze w tym roku podwyżce stóp procentowych w USA pomogła m.in. dolarowi amerykańskiemu.
– Wypowiedzi członków Komitetu Otwartego Rynku, sugerujące zbliżającą się podwyżkę, służą dolarowi, jednocześnie szkodząc walutom rynków wschodzących, takim jak złoty. Niemniej jednak nie uważamy, aby z tego powodu doszło do dużej przeceny złotego. Większym zagrożeniem jest sytuacja w europejskiej bankowości. W miniony piątek znów głośno było o kłopotach najstarszego włoskiego banku, a giełda w Mediolanie traciła ponad 2 proc. Wydaje się, że w dłuższym horyzoncie czasowym to właśnie z tej strony mogą nadejść kłopoty, które sprawią, że znów zaczniemy mówić o poziomach 4,5 zł za euro – uważa Kwiecień.
Także analitycy ankietowani przez agencję Bloomberg stawiają na dalsze osłabienie naszej waluty. Średnia ich prognoz wskazuje, że na koniec III kwartału za euro trzeba będzie płacić 4,38 zł. Na koniec roku ma być to 4,35 zł. Z kolei dolar wrócić ma w okolice 4 zł. Na koniec III kwartału jego wycena ma skoczyć do 3,99 zł, a na koniec grudnia ma to być już równe 4 zł.