Po mocnej przecenie akcji w Azji również w Europie na parkietach dominował kolor czerwony. Przyczyn fali pesymizmu, jaka przelewa się przez świat, jest kilka. Główną są oczywiście banki centralne. Kiedy część inwestorów jako dość jastrzębi odebrała czwartkowy komunikat EBC i wypowiedzi prezesa Mario Draghiego (niewskazujące na razie na dalsze luzowanie polityki pieniężnej), pesymizm podsyciły kolejne wypowiedzi przedstawicieli Fedu (wskazujące na raczej szybsze niż wolniejsze podwyżki stóp procentowych w USA).

Ta iskra, która rozpaliła globalnie awersję do ryzyka, odbija się także na polskich aktywach. Złoty osłabiał się w poniedziałek do wszystkich głównych walut, i to pomimo że w piątkowy wieczór agencja Moody's wstrzymała się z aktualizacją ratingu Polski. Kurs EUR/PLN po otwarciu w okolicach 4,3350 piął się w górę, przebijając poziom 4,3500 i zakończył europejskie notowania na poziomie 4,3515. Kurs USD/PLN zamknął sesję w okolicach 3,8765, a kurs CHF/PLN w okolicach 3,9820. Pierwsza część poniedziałkowej sesji przebiegała także pod znakiem wzrostu rentowności polskich obligacji, podobnie zresztą jak w przypadku niemieckich bundów i amerykańskich skarbówek. W drugiej części jednak popyt na polskie papiery wzrósł i ostatecznie rentowność wzdłuż całej krzywej spadła o 1–4 pkt bazowych.

Monika Kurtek główna ekonomistka, Bank Pocztowy