Zakłada się, że jej prezydentura nie przyniesie znaczących zmian – innymi słowy, będzie względnie neutralna dla rynków finansowych, pozwalając im koncentrować się na zupełnie innych rzeczach niż polityka. Clinton to niskie ryzyko, a więc słabszy dolar. Oczywiście do momentu, kiedy nie pojawią się mocne dane makro przemawiające za podwyżką stóp procentowych przez Fed. Kluczowe publikacje dopiero przed nami – będą to przyszłotygodniowe indeksy aktywności ISM oraz dane Departamentu Pracy USA. Mimo tego w kolejnych godzinach dolar odrobił wcześniejsze straty. Wydaje się, że ruch ten może wynikać z obaw, że pochlebne komentarze wobec Clinton mogą się nie przełożyć na znaczące zmiany w sondażach. W USA mamy wybory pośrednie, więc kluczowe są głosy elektorów z poszczególnych stanów. Na razie tandem Clinton/Kaine ma ich grubo ponad 20 więcej, ale tak naprawdę nie jest to żadna przewaga, skoro grupa aż 185 elektorów zdaniem agregującego wyniki sondaży portalu RealClearPolitics.com nie jest na razie ujmowana, gdyż należy do tzw. chwiejnych stanów, gdzie trudno jest wskazać na dominację jednego z kandydatów. Tym samym ryzyko wygranej Trumpa w momencie, kiedy wyborcy pójdą do urn, pozostaje dość duże. A nawet pobieżna ocena jego gospodarczych pomysłów nie wypada nazbyt korzystnie.