Głównym argumentem uzasadniającym tę tezę inwestycyjną są oczekiwania dalszego przyśpieszenia tempa wzrostu gospodarczego w USA, wspieranego przez prowzrostowe zmiany zapowiadane przez administrację nowego amerykańskiego prezydenta. Szybszy wzrost gospodarczy powinien dodatkowo pobudzić inflację, co z kolei powinno się przełożyć na kilkukrotne podniesienie stóp procentowych przez Fed w 2017 r. Część tych oczekiwań, związanych z zapowiadanymi przez prezydenta elekta reformami, zacznie być weryfikowana już od końca stycznia, po zaprzysiężeniu Donalda Trumpa. Jeszcze ważniejsza dla notowań amerykańskiej waluty w krótkim okresie może się jednak okazać retoryka ze strony nowych decydentów gospodarczych w USA. Zarówno najważniejsze osoby, nominowane na stanowiska związane z gospodarką przez prezydenta elekta, jak i sam Trump na razie milczą w kwestii zyskującej na wartości waluty. Biorąc pod uwagę niekorzystny wpływ, jaki umacniający się dolar ma na bilans handlowy USA, niewykluczone jest, że zmiany na szczytach władzy w tym kraju przyniosą też interwencję werbalną, która może okazać się pretekstem do korekty notowań dolara. Scenariusz taki jest możliwy, szczególnie biorąc pod uwagę protekcjonistyczną retorykę, która wyniosła Trumpa na najwyższe stanowisko w USA.