Gdy w ciągu ośmiu sesji, począwszy od historycznego rekordu z 7 sierpnia, S&P 500 spadł najbardziej od listopada, można było sądzić, że oto rozpoczęła się oczekiwana na podstawie analizy cykli sierpniowo-wrześniowa korekta całego dziewięciomiesięcznego impulsu wzrostowego. Co prawda już tydzień temu rynek minął oczekiwany termin dołka cyklu pięciotygodniowego, więc można było oczekiwać, że końcówka sierpnia przyniesie korekcyjne odbicie w górę. W ramach paradygmatu korekty powinno być ono umiarkowanie silne i doprowadzić jedynie do utworzenia „prawego ramienia" zapowiadającej pogłębienie spadków szczytowej formacji „głowy z ramionami". Z pewnością czwartkowy 2,7-proc. wzrost WIG20 doprowadził do bolesnego złamania owego oczekiwanego prawego „ramienia".

Ostatni raz WIG20 zamykał sesję wzrostem większym niż czwartkowy 1 marca. Ówczesny skok został skasowany w całości w ciągu następnych sześciu sesji, więc i teraz może być podobnie, ale oczywiście po tak dużym zaskoczeniu jak czwartkowe trudno o jednoznaczne prognozy.

Nasza siła z czwartku to echo podobnego umocnienia „wschodzących" rynków akcji z ostatnich dni. Już w środę MSCI Emerging Markets Index zbliżył się do swego szczytu z 8 sierpnia. Indeksy rynków rozwiniętych zachowywały się dotąd znacznie bardziej wstrzemięźliwie – S&P 500 wygląda obecnie podobnie jak w połowie września ub.r., czyli podczas korekty wzrostowej kulminującej kilka tygodni później w okolicach wyborów prezydenckich w USA. W ciągu najbliższych dni oczy obserwatorów rynków skierowane będą na Jackson Hole, gdzie jak co roku odbędzie się spotkanie amerykańskiej finansjery. Być może jakieś wypowiedzi na tym forum zadecydują o kierunku cen na rynkach w najbliższym czasie.

Ostatni rok był wyjątkowy na krajowym rynku akcji. Jeszcze nigdy w historii GPW nie zdarzyło się 12 miesięcy bez korekty większej niż 5 proc. Jeśli poluzujemy to kryterium do 6 proc., to dostaniemy jeden jedyny sygnał podobny do obecnego. Wygenerowany został na początku maja 2011 r. po roku zwyżek nieprzerwanych korektą silniejszą niż 6 proc. W ciągu następnych 4,5 miesięcy po tym sygnale WIG stracił ponad 20 proc. Co ciekawe, jest jeszcze jedno zjawisko, które widać obecnie, a które swój jedyny precedens w historii GPW miało w maju 2011 r. Otóż nieważony indeks cenowy GPW spadł ostatnio do ośmiomiesięcznego dołka w sytuacji, w której WIG20 oscylował w okolicach wieloletniego szczytu. O tym, czy te dwa sygnały stanowią użyteczne ostrzeżenie przed ewentualną pułapką zastawianą obecnie na inwestorów, czy też ta analogia z majem 2011 r. okaże się fałszywa – przekonamy się niebawem.