Ale zdarzają się ekonomiści, którzy starają się uchwycić trendy gospodarcze i według nich dopasowywać wybór spółek do portfeli. Najbardziej znany jest model Kondratieva, oparty na analizie cen i stóp procentowych oraz zakładający powtarzalność zjawisk gospodarczych. Model ten był rozbudowywany i uzupełniany, na przykład przez dodanie cyklów technologicznych czy sektorowych. Daniel Šmihula zmodyfikował teorie Kondratieva, wprowadzając specyficzne fale „rewolucji technologicznych".
Przedostatnia fala to rewolucja informatyczna i telekomunikacyjna w okresie 1985–2015. O ile okresy cyklu Kondratieva były określone na około 50–54 lata, to Šmihula uważał, że cykle ulegają skróceniu, każdy następny jest krótszy od poprzedniego, bo zwiększa się szybkość przyswajania nowych technologii. Tymczasem cykl życia pozostaje niezmienny – dzieciństwo, nauka, rodzina, praca i emerytura. Wydłużył się oczekiwany okres życia, więc cykle 50–54-letnie też z pewnością się wydłużyły, stosownie do biologicznego cyklu życia. Kondratiev pisał o długich cyklach, które łączył z tworzeniem i rozbudową infrastruktury. Widać, że stan infrastruktury jest odnawiany i modernizowany pod naporem postępu technologicznego i dokonuje się falami. Podobnie – pod naporem postępu technologicznego – rozwijają się innowacje i wzrasta efektywność pracy. Cyklicznie zmienia się też udział płac w PKB.
Patrząc na cykle długoterminowe możemy dzisiaj powiedzieć, że okres niskich stóp procentowych i niskiego udziału wynagrodzeń w PKB może dobiegać końca. Wielu zarządzających, po uszy zainwestowanych w nowe technologie i spółki wzrostowe, żwawo znajduje kontrargumenty. Warto pokazać im listę największych spółek światowych w odstępach dziesięciu lat. To pouczająca lektura.
Gdy w 1980 roku dziewięć miejsc zajmowały na tej liście spółki amerykańskie, twierdzono, że były lepiej zarządzane niż europejskie. Dziesięć lat później na ośmiu czołowych miejscach były spółki japońskie, a przyszłość miała należeć do modelu zarządzania i postępu technologicznego rodem z kraju Kwitnącej Wiśni. Ale w 2000 roku mieliśmy wśród dziesięciu największych spółki sektora TMT, telekomunikacja, media, technologia. Stany Zjednoczone miały być wielkim zwycięzcą w telekomunikacji i mediach, ale już w 2010 roku pojawiły się spółki chińskie, które miały z kolei zawojować świat, wespół ze spółkami naftowymi, producentami cennej energii, bez której nie można było sobie wyobrazić postępu. W tym roku na czele stawki mamy ponownie spółki amerykańskie, z monopolistyczną pozycją na rynku, które mają nam zagwarantować nieprzerwany wzrost. Jeszcze w czerwcu wśród największych były chińskie spółki Alibaba i Tencent, które teraz ze światowej czołówki „wyparowały". Co będzie za dziesięć lat? ¶