Przede wszystkim musiałby przełamać rosnącą linię oporu poprowadzoną przez dołki z października 2018 r. i maja 2019 r., która potwierdziła swoje znaczenie, zatrzymując zwyżkę indeksu w połowie września. Obecnie ten opór znajduje się mniej więcej na poziomie 2230 pkt. Kolejnym oporem jest opadająca średnia 200-sesyjna, która obecnie ma wartość 2265 pkt. I wreszcie trzecim kluczowym poziomem oporu dla WIG20 jest opadająca linia poprowadzona przez maksima indeksu ze stycznia 2018 r. (to szczyt poprzedniej cyklicznej hossy) oraz stycznia–lutego, kwietnia i lipca br., która obecnie przebywa mniej więcej w okolicach 2310 pkt. Biorąc po uwagę ostatnią siłę naszego rynku akcji, wbicie się WIG20 w tę strefę oporów (2230–2310 pkt) w najbliższych dniach wydaje się realne. Jej przełamanie już teraz – ze względu na jej wagę – jest znacznie mniej prawdopodobne. Można sobie wyobrazić, że ewentualny kilkutygodniowy spadek WIG20 po odbiciu od opisanej powyżej strefy oporu byłby już ostatnią fazą słabości naszego rynku przed przełamaniem oporów potwierdzającym trwanie nowej cyklicznej hossy i w przypadku WIG oznaczającej rychłą perspektywą wyjścia indeksu na nowe historyczne rekordy.
Pomimo różnych październikowych strachów kluczowe indeksy rynków akcji w krajach rozwiniętych albo – jak w USA – przebywają tuż poniżej poziomów historycznych rekordów, albo – jak w Niemczech czy Japonii – wychodzą na roczne maksima. Wydaje się, że rynki akcji dyskontują już bliskość dołka obecnego globalnego spowolnienia gospodarczego, dodatkowo pocieszając się kolejnymi rundami łagodzenia polityki pieniężnej już prowadzonymi przez główne banki centralne (ECB) lub zapowiedzianymi (obietnica Fedu powrotu do ekspansji sumy bilansowej).
Z optymizmem w odniesieniu do rynków akcji w krajach rozwiniętych (w szczególności USA) nie należy przesadzać. Oczywiście po ostatnich spadkach rentowności długoterminowych obligacji w krajach rozwiniętych do często rekordowo ujemnych wartości akcje stały się relatywnie tanie, ale amerykański rynek akcji wkroczył miesiąc temu w najgorszy dla cen akcji okres cyklu dekadowego („Decennial Pattern"). To oczywiście kontrowersyjna koncepcja – nie bardzo wiadomo, dlaczego rynek akcji miałby się aż tak dobrze znać na kalendarzu – ale faktem jest, że w ciągu minionych ponad 100 lat okres od września roku kończącego się cyfrą 9 do czerwca roku kończącego się cyfrą 2 był średnio najsłabszy w całej dekadzie. Najrozsądniejszą alternatywą w tej sytuacji wydają się w perspektywie najbliższych kilku lat rynki wschodzące, takie jak GPW. ¶