W ciągu minionych trzech miesięcy oba współczynniki korelacji wynosiły ok. 0,8. Oznacza to, że jednym z kluczowych czynników determinujących zachowanie cen akcji największych spółek notowanych na GPW (tych, na których kursy – po zniszczeniu OFE – największy wpływ mają zagraniczni inwestorzy) są losy Chin, a dokładniej rezultat trwającej amerykańsko-chińskiej wojny handlowej. Od 7–8 listopada juan słabł względem dolara, a Hangseng spadał, co można tłumaczyć pojawieniem się w środę pogłosek, że przygotowywana „pierwsza faza" amerykańsko-chińskiego porozumienia handlowego się oddala.
Mamy tu zresztą do czynienia z ciekawym paradoksem: im lepiej sobie w tych zmaganiach radzą Chiny, tym mocniejszy względem dolara powinien być juan. Z drugiej jednak strony, gdyby Chiny miały się kiedyś poddać, to zapewne warunkiem zawieszenia broni ze strony Amerykanów byłaby zgoda chińskich władz na znaczące umocnienie juana, które pozwoliłoby zmniejszyć nierównowagę handlową pomiędzy Chinami a resztą świata (odpowiednik porozumienia z hotelu Plaza z 1985 r. – czyli dokładnie sprzed pokolenia – w sprawie dewaluacji dolara względem japońskiego jena i innych walut).
W III kw. realny PKB Hongkongu był niższy niż rok wcześniej o 2,9 proc. W okresie minionych przynajmniej 45 lat podobnie głęboka recesja w Hongkongu zdarzyła się jedynie czterokrotnie (IV kw. 1974 – I kw. 1975: -3,5 – -5,5 proc., II–III kw. 1985: -2,5 – -2,6 proc., I kw. 1998 – I kw. 1999: -8,3 proc. – -2,7 proc. oraz IV kw. 2008 – II kw. 2009: -7,8 proc. – -2,7 proc. Naniesienie tych dat na wykres indeksu Hangsenga sugeruje, że jesteśmy w pobliżu dobrej okazji do kupna akcji. Oczywiście do określenia „w pobliżu" należy podejść ostrożnie. Gdyby bowiem władze ChRL straciły niebawem cierpliwość, wprowadziły do Hongkongu wojsko i w mniej (stan wojenny w Polsce) lub bardziej (masakra na placu Niebiańskiego Spokoju z czerwca 1989 r.) krwawy sposób stłumiły trwające od pół roku protesty, niewątpliwie stworzyłoby to dobrą okazję do średnioterminowych zakupów akcji, tyle że zapewne po cenach zauważalnie niższych niż obecne.
Na krótką metę WIG20 osiągnął w czwartek wsparcie wyznaczane przez dolne ograniczenie standardowej wstęgi Bollingera. Poprzednio z taką sytuacją mieliśmy do czynienia 2 października i wtedy koniec spadków nastąpił już na następnej sesji. Wydaje się, że powtórka zbliżonego schematu jest prawdopodobna i w najbliższym czasie WIG20 ponownie – tak jak na początku listopada – zastuka od dołu w opadającą średnią 200-sesyjną. Później można sobie wyobrazić na rynku akcji jeszcze jedną falę słabości. ¶