Rewolucja w polityce najsilniejszych banków centralnych, w szczególności Rezerwy Federalnej, sprawiła, że niezależnie od tego, jak wyglądał obraz globalnej gospodarki czy dywergencja we wzroście gospodarczym między krajami rozwijającymi się i rozwiniętymi, na koniec roku zazwyczaj najlepszym wyborem dla inwestora okazywały się akcje amerykańskie. W rok 2020 wchodziliśmy przekonani, że sytuacja może się powtórzyć z uwagi na brak perspektyw poważnego osłabienia dolara i niepewność co do przyszłości chińskiej gospodarki, a po wybuchu epidemii koronawirusa, gdy na pierwszy plan trafiły ponownie Fed i EBC oraz zdolność państw do generowania stymulacji fiskalnej, niewiara w akcje z emerging markets przybrała na sile.
Rynki wschodzące są bez porównania bardziej niejednorodne niż rozwinięte, ale dla potrzeb krótkiego porównania można posłużyć się informacją, że dostępne w Polsce fundusze akcji EM straciły w pierwszej połowie roku 11,9 proc., podczas gdy produkty inwestujące w akcje rynków rozwiniętych (developed markets, DM) zaledwie 2,2 proc. Teraz, gdy wygenerowana przez Fed, EBC, BoJ i BoE nadpłynność zacznie wyciekać coraz szerszym strumieniem na rynki peryferyjne, a lista „najbardziej zatłoczonych" (ang. most crowded) pomysłów inwestycyjnych zaczyna się od „kupuj NASDAQ", przez „kupuj amerykańskie obligacje skarbowe, złoto i dolary", kilka czynników sprawia, że po raz pierwszy od długiego czasu widzimy w akcjach rynków wschodzących potencjał.
Po pierwsze, pomimo czerwcowych turbulencji na rynku akcji niezwykle silnie rosły w ciągu ostatniego miesiąca ceny miedzi, która nie bez powodu uznawana jest za jeden z głównych predyktorów zachowania tego segmentu. Przełom czerwca i lipca pokazuje, że rzeczywiście ponownie z wyprzedzeniem dała ona poprawny sygnał kupna dla rynku chińskiego. Ostatnie dane makro z Państwa Środka same w sobie napawają dużym optymizmem, a przyjęta przez Pekin strategia spokojniejszego i bardziej rozłożonego w czasie stymulusu może przyciągać inwestorów w drugiej połowie roku (czego symptomy widać już teraz, juan jest najsilniejszy od marca). Jeszcze ważniejsze w średnim terminie mogą być malejące szanse Donalda Trumpa na reelekcję.
Epidemia koronawirusa w Ameryce Łacińskiej i Rosji niemal na pewno osiągnęła punkt krytyczny, informacje z ostatnich dni mogą dawać pierwsze sygnały, że jest on blisko także w Indiach. Najważniejsze wydają się jednak sygnały, że problemy z płynnością dolarową na świecie zostały zażegnane, a rozwój „sytuacji covidowej" w USA krótkoterminowo zmniejsza ryzyko ich ponownego wystąpienia. Jest to dokładnie to otoczenie, które uznajemy za sprzyjające, by zwiększać udział akcji rynków wschodzących w portfelach. Być może jest to wciąż bardzo ryzykowne, o ile stanie się to kosztem akcji amerykańskich, ale już niekoniecznie, gdy zaczną one wypierać np. polskie małe i średnie spółki. Każdy segment GPW poniżej mWIG40 daje naszym zdaniem poważne sygnały przegrzania. ¶