Informacje ze strony Pfizera i Moderny o przekraczającej 90 proc. skuteczności opracowywanych leków wywołały głębokie dostosowanie, którego najbardziej widocznymi skutkami były: zwyżki rentowności na bazowych rynkach długu, w szczególności na długim końcu krzywych, silny pozytywny impuls dla giełd, zwłaszcza dla energetyki i innych sektorów mocno dotkniętych przez pandemię, a także potężna przecena złota.
Pewną wątpliwość budzi, czy w kontekście poprawy perspektyw średnioterminowych dla globalnych gospodarek rynek nie zapomniał o tym, jak poważne ryzyko przynosi końcówka roku. W Europie druga fala pandemii jest tak zaawansowana, że można w ciemno założyć, że jakakolwiek szczepionka pojawi się zbyt późno, by wpłynąć na jej kształt. Wprawdzie krzywe zachorowań zaczęły się wypłaszczać, ale nie wiadomo jeszcze, jak wpływa to na szanse na luzowanie przynajmniej części obostrzeń w grudniu.
Nieco inaczej wygląda sytuacja w USA, gdzie ubiegły tydzień przyniósł nowe rekordy zachorowań, zgonów i hospitalizacji. Na tym etapie nie sposób stwierdzić, jak złe liczby zobaczymy przed końcem miesiąca i jakie działania zostaną przez nie wymuszone. W powyborczym impasie jako bazowe można wskazać dwa scenariusze, oba raczej pesymistyczne. W pierwszym prezydent Trump zachowa dotychczasową retorykę aż do głosowania w Kolegium Elektorów w połowie grudnia, powodując de facto paraliż działań federalnych co najmniej do tego momentu. W drugim, być może jeszcze gorszym dla rynków, zda sobie sprawę, że z politycznego punktu widzenia korzystniej jest uznać wynik wyborów i podrzucić następcy „zgniłe jajo", którym byłoby podjęcie ewentualnej decyzji o lockdownach na wzór Europy bez gwarancji porozumienia z republikanami w kwestii stymulusu fiskalnego.
Opcja trzecia, czyli szybkie kroki do przodu (akceptacja wyniku wyborów, nieformalne przejmowanie władzy przez nową administrację, szybkie działania pomocowe), wydaje się na razie mocno wątpliwa. W konsekwencji prawdopodobnie także rozpoczęta na Wall Street rotacja może zostać tymczasowo wstrzymana, szczególnie że już w tej chwili można się zastanawiać, czy części brzemienia ponownie nie przejmie na siebie w grudniu Fed, zwiększając skalę QE albo przynajmniej zmieniając ich strukturę w kierunku instrumentów o bardziej odległych zapadalnościach. Mamy też bardzo poważne obawy, że kontynuacja przeważeń sektorowych będzie netto silnie niekorzystna dla indeksów, a prawdopodobnie jeszcze bardziej dla funduszy akcji amerykańskich i globalnych, permanentnie przeważonych od lat na spółkach wzrostowych. Sami dalej podążamy za innym, coraz bardziej ewidentnym kierunkiem zmian – z rynków rozwiniętych na wschodzące. ¶