W poniedziałek rentowności 10-letnich obligacji USA zbliżyły się do 1,39 proc. i były najwyższe od roku. A jeszcze miesiąc wcześniej kształtowały się na poziomie blisko 1 proc., a w sierpniu były tylko nieznacznie wyższe niż 0,5 proc.
Podobny rajd miał miejsce w przypadku obligacji wielu innych krajów. I tak np. rentowności niemieckich 10-latek w miesiąc podskoczyły z -0,55 proc. do -0,28 proc. w poniedziałek, testując poziomy nieoglądane od ośmiu miesięcy. W tym czasie rentowności w Polsce wzrosły z 1,133 proc. do 1,396 proc. przed weekendem. Wszystko dlatego, że na rynkach zaczęto się zakładać o znaczące przyspieszenie inflacji. W zasadzie ta już zaczęła rosnąć, co szczególnie pokazują ostatnie europejskie dane.
Sytuacja na rynku długu wywołuje zaniepokojenie nie tylko inwestorów giełdowych, co przejawia się obserwowaną w ostatnim czasie większą skłonnością do realizacji zysków, ale też bankierów centralnych. Dała temu wyraz szefowa Europejskiego Banku Centralnego Christine Lagarde. Powiedziała, że EBC „bacznie monitoruje ewolucję nominalnych rentowności obligacji o dłuższych terminach zapadalności" oraz zasygnalizowała, że bank nie czuje się komfortowo w obliczu wzrostu dochodowości długu.
Można oczekiwać, że sytuacji na rynku długu będzie też poświęcona spora część wtorkowo-środowego wystąpienia szefa Fedu Jerome'a Powella przy okazji prezentacji półrocznego raportu nt. polityki monetarnej przed komisjami Kongresu, jak również liczne zaplanowane w tym tygodniu wystąpienia innych przedstawicieli Rezerwy Federalnej.
Niezależnie od tego, co powiedzą Powell i inni bankierzy centralni, to nie są oni w stanie doprowadzić do zmiany trendu na rynku długu. Stąd też rentowności amerykańskich, niemieckich i innych obligacji dalej będą rosły, psując w krótkim terminie nastroje na rynkach akcji. Wydaje się, że to będzie właśnie ten czynnik, który uruchomi wiosenną korektę. Scenariusz minimum to cofnięcie S&P 500 w okolicę 3700 pkt, DAX-a do 13300 pk., a WIG20 do 1850 pkt.