Niezależnie, jakie akcje kupili, zarobili w ubiegłym roku bardzo suto albo – jak mawiają dzisiejsi 30-latkowie – „grubo". Mieliśmy dużą korelację między akcjami, bo ważny był jeden element – masowa pomoc banków centralnych i rządów w utrzymaniu działalności gospodarczej i zatrudnienia. W tym roku pojawia się więcej elementów wpływających na ceny akcji, więc korelacja między akcjami spadła i potrzebna jest dobra selekcja. Tak było na początku kadencji Trumpa, podobnie jest na początku kadencji Bidena, priorytety i polityka obu prezydentów bardzo się różnią, różne spółki korzystają nierównomiernie.
Prognozy światowego wzrostu gospodarczego są w tym roku bardzo dobre, oscylują wokół 6 proc., i obawy inflacyjne już się mocno wybudziły, widać to po wzroście w sektorze finansowym i surowcowym. Optymizm na rynku akcji amerykańskich nieco stygnie, na co wpływ ma plan podniesienia podatków korporacyjnych z 21 proc. do 28 proc. oraz widoczna presja cen hurtowych. Nastawienie inwestorów indywidualnych jest jeszcze na szczytach, ale inwestorzy instytucjonalni są już mniej optymistyczni. To wskazuje na więcej potknięć na rynku, który ma nadal szanse na wzrost. Rotacja między kierunkami inwestycyjnymi może być teraz przyśpieszona. Spółki tracące wskutek pandemii mają szanse na ożywienie i powrót do pełnej „pary". Preferowanie spółek wartościowch kosztem spółek wzrostowych może powrócić, gdy rentowności na amerykańskim rynku długu znów będą się piąć w górę. I takiemu ruchowi sprzyjać będzie sympatia do małych spółek. Zauważmy mocny wzrost ceny ropy naftowej. Przy mocnym wzroście PKB na całym świecie to jest ruch nieunikniony, popyt na surowce, w tym metale przemysłowe, powinien się zwiększyć. A w tle mamy niedobór podaży, opóźniony niskimi nakładami w ostatnich latach. Amerykański import, a więc deficyt Stanów Zjednoczonych w handlu, też się zwiększy, skoro prezydent Biden chce przejść do historii jako budowniczy i modernizator infrastruktury.
Wchodzimy w okres ogłaszania wyników kwartalnych. To, co usłyszymy, będzie miało znaczenie dla dalszego rozwoju giełdy. Analitycy troszczą się o wielkość sprzedaży i jej tempo wzrostu – można się spodziewać mocnych zwyżek przy takiej stymulacji, jaką dziś mamy, i to przez dłuższy czas. Ale aby rosły także zyski, trzeba mieć koszty pod kontrolą. A z tym będzie już trudniej, bo rosną płace, podatki, odsetki i ceny surowców. Dopóki inwestorzy będą koncentrowali uwagę na wzroście sprzedaży i niezbyt wysokiej wycenie, to będą kupowali więcej akcji. Ale gdy presja na wzrost kosztów zacznie się przebijać, to kompresja marż i zysków przemówi. A to wskaże drogę do spółek, których rynkowa pozycja jest wystarczająco mocna, aby miały siłę przebicia do podnoszenia własnych cen sprzedaży.