Jedną z filozofii inwestowania jest podejmowanie decyzji w oparciu o cykl koniunkturalny z akcentem na gotówkę, obligacje, surowce i akcje. W inwestowaniu zgodnie z cyklem koniunkturalnym jednym z punktów zwrotnych jest minimum tempa inflacji, po którym następuje inflacyjna faza ożywienia gospodarczego, kończącego się maksimum tempa wzrostu PKB. Ostatnie „wystrzały" inflacji konsumenckiej w Polsce, na Węgrzech, ale i w USA zdają się dobitnie obrazować inflacyjną fazę ożywienia gospodarczego i klasyczne pytanie, czy te procesy mają charakter przejściowy, czy charakter uporczywy. Odpowiedź na to pytanie ma fundamentalne czy strategiczne znaczenie w kontekście pozycjonowania portfela i stóp zwrotu w 2021 r. Na razie możemy zaobserwować skokowy wzrost rentowności 10-letnich obligacji skarbowych Węgier, Polski, ale również wzrost rentowności amerykańskich 10-latek oraz zbliżanie się niemieckich 10-letnich bundów do zera. Odpowiedź banków centralnych na skokową dynamikę inflacji, w szczególności Fedu i EBC, będzie silnym przybliżeniem sentymentu rynkowego. Jednym z przybliżeń zmian na rynku jest korekta metali, czyli spadek notowań miedzi, srebra czy aluminium. Dotychczas były one postrzegane jako kategoria chroniąca przed inflacją i zyskująca na słabszym USD czy preferowana w środowisku ożywienia gospodarczego w okresie znoszenia restrykcji związanych z Covis-19. Być może właściwą interpretacją jest idea „kupowania plotek i sprzedawania faktów". Ponadto teoria mówi, że wzrost rentowności obligacji, jako stopy wolnej od ryzyka, zmniejsza wyceny spółek, dlatego też w ostatnim czasie spółki wzrostowe, z historycznie wysokimi mnożnikami, zachowywały się słabo. Z krajowego otoczenia zwróciłbym uwagę, że sprawdza się zależność od lidera od outsidera, od outsidera do lidera. NCIndex był gwiazdą 2020 r., aktualnie ma roczną stopę zwrotu wyraźnie słabszą niż sWIG80, ale i mWIG40. Natomiast WIG20 nadal jest outsiderem, choć roczna stopa zwrotu zbliża się do 30 proc., z istotną kontrybucją banków czy spółek paliwowo-surowcowych. Ostatecznie wydaje się, że zaskakujące odczyty inflacji są silnym argumentem za rozważeniem rebalancingu portfela i pozycjonowaniem pod sytuację rynkową w inflacyjnej fazie wzrostu gospodarczego.