Muszę przyznać, że na mnie zrobiło to duże wrażenie, bo od razu ten opuszczony dołem „klin" na S&P 500 skojarzył mi się z podobną formacją z początku jesieni 1997, a więc tuż przed wybuchem ostrej fazy kryzysu azjatyckiego. To już drugi raz w ciągu 1,5 miesiąca, kiedy oblatywał mnie taki strach przed spadkami. Poprzednio nastąpiło to pod koniec maja, kiedy to uświadomiłem sobie, że dołek S&P 500 z połowy maja wypada 8 „cykli 10-tygodniowych" po swoim odpowiedniku z końca stycznia ub.r. Tak silna harmonia sugerowała, że niebawem powinien nas czekać do pewnego stopnia odpowiednik koronawirusowego kryzysu z okresu luty–marzec ub.r. Postraszywszy w piątek i poniedziałek rynki akcji na świecie zmieniły zwrot ruchu, gdy S&P 500 rozpoczął powrót w kierunku ostatnich szczytów, pociągając w górę również ceny polskich akcji. Nie zdołało to jednak wpłynąć na sentyment krajowych inwestorów indywidualnych. W czwartkowym sondażu INI SII saldo optymistów i pesymistów spadło do ujemnych wartości po raz pierwszy od siedmiu miesięcy. Niższe niż czwartkowe -5,6 pkt proc. odczyty ostatnio obserwowane były jedynie podczas 6 tygodni w marcu i kwietniu ub.r. podczas pierwszej fali covidowej paniki oraz podczas 4 tygodni w październiku–listopadzie ub.r. w okolicach dołka ówczesnej silnej korekty pierwszego impulsu wzrostowego. To nieco zaskakujące, biorąc pod uwagę, że skala spadku cen akcji była do tej pory raczej mikroskopijna w porównaniu z tymi, które towarzyszyły silnym spadkom sentymentu w ub.r. Z kontrariańskiego punktu widzenia tak szybkie schłodzenie się nastrojów można próbować interpretować jako pozytywny sygnał dla cen akcji na GPW. Z drugiej jednak strony już w ubiegłym tygodniu 31-tygodniowa średnia salda „byków" i „niedźwiedzi" w analogicznym badaniu nastrojów Amerykańskiego Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych (AAII) osiągnęła wysoką wartość (ponad 18,9 pkt proc.), która w minionych 13 latach obserwowana była jedynie dwukrotnie: po raz pierwszy w 14. tygodniu 2011 r. oraz 9. tygodniu 2015 r. Po obu tych sygnałach sugerujących uporczywy wysoki optymizm inwestorów indywidualnych S&P 500 był pół roku później niżej o przynajmniej 11,5 proc., a krótkoterminowy potencjał wzrostu nie przekraczał 2,5 proc. ¶