W sporcie medal olimpijski jest zazwyczaj okupiony tytaniczną pracą, w przypadku rynku kapitałowego wzrost może być konsekwencją niskiej bazy czy wcześniejszych spadków. W aktualnej sytuacji rynkowej listopadowe spadki z tąpnięciem pod koniec zeszłego tygodnia przygotowały bardziej dogodny grunt pod rajd św. Mikołaja. Obserwowane w listopadzie silne osłabienie PLN i aktualne umocnienie złotego zdaje się uwiarygodniać pozytywny scenariusz na rynku kapitałowym, tym bardziej że umocnienie dotyczy forinta węgierskiego, korony czeskiej czy rubla rosyjskiego i świadczy o poprawie sentymentu do walut w regionie. Oczywiście outsiderem w regionie jest lira turecka z bardzo mocnym osłabieniem w ujęciu rocznym, ale i dekadowym.
Powyższy przykład obrazuje jak luźna polityka monetarna i inflacja osłabia walutę. Lokalnymi czynnikami ryzyka są inflacja i następstwa wzrostu cen. Wstępny odczyt inflacji konsumenckiej za listopad na poziomie 7,7 proc. zaskoczył makroekonomistów, których konsensus wynosił 7,3 proc. Kolejny wyskok inflacji zwiększa presję na polskie władze monetarne i daje szanse na uwiarygodnienie się w walce o stabilność wartości pieniądza.
Szacując po notowaniach instrumentów pochodnych, to rynek zakłada podwyżkę na posiedzeniu w najbliższą środę na 75 pkt baz., choć 50 czy 100 pkt baz. też jest możliwe. Tak znacząca podwyżka byłaby wsparciem dla percepcji banków, ale równocześnie w krótkim terminie mogłaby podbić notowania obligacji skarbowych.
Warto dodać, iż na razie polskie dziesięcioletnie obligacje skarbowe testują opór w rejonie 3,30–3,05 proc. z ryzykiem podejścia pod 4 proc. To, co mnie niepokoi, to fakt, iż na ostatnich sesjach zarówno na polskich, jak i węgierskich, dziesięciolatkach rośnie rentowność (spadają ceny), natomiast na czeskich, niemieckich czy amerykańskich dziesięciolatkach rentowność spada (ceny rosną).
Jeżeli rentowność polskich obligacji zaczęłaby spadać to w połączeniu z umocnieniem PLN, rosłyby szanse na rajd św. Mikołaja na polskim rynku kapitałowym.