Można się z tym zgadzać lub nie, ale warunki rynkowe u progu nowego roku są znacznie trudniejsze – dla kupujących obligacje – niż 12 miesięcy wcześniej i dowodzi tego proste porównanie. Przed rokiem rentowność trzymiesięcznych obligacji Bestu sięgała 5 proc., obecnie 1,2–2,5 proc. brutto. Roczne papiery Ghelamco dawały 4 proc., teraz 3,2 proc. brutto. Roczne obligacje Kruka oferowały 3,9 proc. rentowności, teraz jest to 2,7 proc., podobny okres do wykupu miały obligacje funduszy MCI.PrivateVentures FIZ i oferowały 6,2 proc., a teraz jest to 3,7 proc. brutto. Ośmiomiesięczne obligacje Ronsona dawały 4,3 proc., a dziś pięciomiesięczne oferują 0,9 proc. Tę wyliczankę można kontynuować – z podobnymi wnioskami.
Ryzyko w górę, rentowność w dół
Gdyby ktoś nie znał historii 2020 r., mógłby na podstawie samych rentowności pomyśleć, że był to okres wyjątkowej prosperity, która skłoniła inwestorów do weryfikacji oceny ryzyka inwestycji, które wyraźnie spadło. Wiemy jednak, że stało się zupełnie odwrotnie. Co zatem przemawia za niższymi rentownościami? Nadmiar pieniądza na rynku. Z jednej strony na korzyść wycen obligacji działają obniżone stopy procentowe i bliskie zera oprocentowanie lokat w bankach, które skłania posiadaczy oszczędności do ulokowania choć części z nich poza bankami. I nie ma znaczenia, że Catalyst jest rynkiem elitarnym (choć w założeniach – powszechnym), penetrowanym przez wąskie grono specjalistów. Zakup jednostek funduszy dłużnych daje ten sam efekt – rentowność jest towarem poszukiwanym i akceptowane są coraz niższe stawki, mimo – ogólnego – wzrostu ryzyka gospodarczego.
Trzeba jednak dodać, że emitenci z Catalyst zdali rynkowy test i jak dotąd bardzo dobrze radzą sobie z wyzwaniami, jakie niesie ze sobą sytuacja gospodarcza. Choć opracowany przez Obligacje.pl Index Default Ratio wzrósł do rekordowego poziomu 8 proc., to przyczyną takiego stanu rzeczy były niewykupione w terminie obligacje przechodzącego restrukturyzację PBG. Innych defaultów było niewiele, a przede wszystkim nie widać było nagłego wzrostu wskaźników zadłużenia i spadku wskaźników płynności. W wielu przypadkach działy się rzeczy odwrotne – emitenci obligacji odzyskiwali gotówkę ze swoich przedsięwzięć, odkładali inwestycje i spłacali zadłużenie finansowe (w szczególności windykatorzy). Jeśli spojrzymy na emitentów obligacji indywidualnie, odkryjemy, że wielu z nich rzeczywiście zapracowało na spadek rentowności obligacji, niezależnie od spadku stawek WIBOR, na których opiera się oprocentowanie większości notowanych papierów.