Tak się składa, że to Kruk przeprowadził – we wrześniu 2020 r. – przedostatnią emisję publiczną na podstawie prospektu emisyjnego.
Później – w listopadzie – ofertę zamknął także PKO Bank Hipoteczny, który jednak reprezentuje zupełnie inną kategorię ryzyka (listy zastawne banków hipotecznych cenione są na równi – a przez niektórych nawet wyżej – z obligacjami skarbowymi), o czym zaświadczają także warunki emisji (0,6 proc. odsetek za półroczne papiery to tylko 0,1 pkt proc. więcej niż oszczędnościowe obligacje skarbowe). Dlatego emisja PKO BH zalicza się do obligacji korporacyjnych tylko z nazwy.
Jest w tym pewnego rodzaju paradoks, że choć inwestorzy poszukują wyższego oprocentowania pod każdym kamieniem, emitenci obligacji rzadko dają im tę możliwość, co wynika jednak głównie z braku ważnych prospektów. Poza Krukiem ważne prospekty mają PKO BH, Alior Bank i od dwóch tygodni także PragmaGo.
Zmiana warunków
Inwestorzy są głodni odsetek i Kruk w pewien sposób próbuje wykorzystać ten apetyt, bo obniżenie oprocentowania o 0,6 pkt proc. w porównaniu z wrześniową ofertą jest niczym innym niż próbą zdyskontowania rynkowej sytuacji. Przy czym rentowność obligacji Kruka na Catalyst cofnęła się równie głęboko tylko w przypadku obligacji o bliższym terminie wykupu. Najpłynniejsza z serii obligacji Kruka – KRU0521 – we wrześniu dawała 3,2 proc. rentowności brutto, obecnie jest to 2,6 proc. (na nieco ponad kwartał przed wykupem). Ale już rentowność serii zapadających w latach 2023–2024 cofnęła się o 0,2–0,5 pkt proc., zaś na serii KRU0925 wyemitowanej we wrześniu z oprocentowaniem ustalonym na 4,8 proc. można zarobić 4,4 proc. brutto. Jednak na poziomie netto rentowność wrześniowej serii i nowej emisji Kruka jest taka sama – 3,4 proc. czystego zysku.