W I kwartale w siedmiu polskich miastach (Warszawa, Wrocław, Kraków, Poznań, Łódź, Gdańsk i Gdynia) w 100 proc. za gotówkę kupiono mieszkania za łącznie 4,27 mld zł. To aż 61 proc. całkowitej wartości transakcji zawartych w tym czasie – podają analitycy HRE Investments w oparciu o dane NBP.
Ubiegły rok na pierwotnym rynku mieszkaniowym stał pod znakiem pierwszej, 11-proc., korekty sprzedaży po pięciu latach wzrostu rzędu niemal 19 proc. średniorocznie (dane według JLL Reas dla sześciu aglomeracji: podobnie jak powyżej, tylko Gdańsk i Gdynia dodatkowo z Sopotem liczone są jako Trójmiasto). Tak dynamiczne zwyżki to m.in. zasługa osób kupujących mieszkania na wynajem, często wyłącznie za gotówkę, która marnuje się na mizernie oprocentowanych lokatach.
Korelację widać w ujęciu kwartalnym. Po rekordowej sprzedaży w ostatniej części 2017 r. na poziomie 18,7 tys. mieszkań, rynek stygł, w III kwartale ub.r. deweloperzy znaleźli nabywców na 14,2 tys. mieszkań. Końcówka 2018 r. przyniosła odbicie, do 16,5 tys. lokali, a I kwartał br. stabilizację. Jeśli spojrzeć na transakcje zakupu lokali wyłącznie za gotówkę, po rekordzie w IV kwartale 2017 r. (4,83 mld zł) i dołku w III kwartale ub.r. (2,89 mld zł) przełom lat 2018 i 2019 przynosi odbicie.
4–5 proc. rocznie na rękę
– Raczej mało kto się spodziewał takich danych – tak Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments, mówi o wzroście zakupów gotówkowych w ostatnich dwóch kwartałach. – Przez kolejne kwartały 2017 r. Polacy faktycznie kupowali, w znacznym stopniu nie posiłkując się kredytami, 2018 r. przyniósł korektę, w I kwartale kupiono znów ponad 10 tys. lokali za prawie 4,3 mld zł. To bardzo dobry wynik pokazujący, że Polacy zaczynają się przepraszać trochę z rynkiem mieszkaniowym – dodaje.