W weekend pojawiły się informacje o ogniskach koronawirusa we Włoszech. Giełdy zareagowały mocnymi spadkami, ale walory krakowskiego producenta rękawic znowu zdrożały. Z deklaracji spółki wynika, że jest ona gotowa na to, by zmaksymalizować swoje wyniki finansowe.
Korzystne otoczenie
– O ile nie możemy już szybko zwiększyć wolumenów produkcji, o tyle możemy zwiększyć ogólną sprzedaż dzięki outsourcingowi i działalności dystrybucyjnej. Nasze moce produkcyjne pozwalają na produkcję 250 mln rękawiczek miesięcznie, mamy spore zapasy, a w ramach dystrybucji kupujemy je od zewnętrznych dostawców – zapewniał w pierwszej połowie lutego Witold Kruszewski, dyrektor finansowy Mercatora.
Głównymi rynkami zbytu dla grupy pozostają Polska, kraje środkowej i wschodniej Europy oraz USA. Chiny, mimo dużego wzrostu w ostatnim czasie, odpowiadają tylko za ułamek sprzedaży. Spółka zależna grupy działa we Włoszech, skąd pochodziły ostatnie doniesienia o koronawirusie. Po informacjach o zachorowaniach i zgonach we Włoszech i innych krajach europejskich wzrost cen akcji Mercatora okazał się nawet większy niż w przypadku doniesień o azjatyckich ogniskach choroby. Na początku środowej sesji kurs ustanowił historyczne maksimum, osiągając pułap 22,6 zł za walor (poprzedni rekord, ze stycznia 2017 r., wynosił 22 zł).
Spółce sprzyja nie tylko epidemia, ale także ceny lateksu. Surowiec konsekwentnie tanieje od kilku miesięcy, a koronawirus nie powstrzymał tego trendu. Powodem jest wypieranie naturalnego, ale powodującego alergie lateksu przez jego syntetyczne odmiany (Mercator od IV kw. 2018 r. w tajlandzkiej fabryce wytwarza rękawice nitrylowe, lecz stanowią tylko część produkcji). Również kryzys w branży motoryzacyjnej, zużywającej dużo lateksu, wpływa na dalszy spadek cen surowca.
Niepewna przyszłość
Rękawice odpowiadają za 97 proc. przychodów grupy. Maseczki, które schodzą obecnie na pniu, mają znikomy udział w przychodach. Spółka posiada jednak zakład w Pikutkowie, gdzie wytwarza wyroby z włókniny. We wrześniu poinformowano o zamknięciu produkcji z powodu strat, a Witold Kruszewski na początku lutego potwierdził sprzedaż obiektu za około 4 mln zł jeszcze w 2020 r. Tymczasem japoński producent masek, Kawamoto, zanotował 300-proc. wzrost ceny akcji pod koniec stycznia.