– Nasza fabryka działa na pełnych mocach, w normalnym trybie. Z kolei w segmencie dystrybucyjnym mamy zapewnione dostawy z Chin oraz Malezji. Nasi dostawcy z Chin znajdują się poza miejscem obecnego występowania koronawirusa, natomiast nawet w negatywnym scenariuszu możemy zwiększyć zakupy z Malezji. Nasze umowy z dostawcami są zawieranie z wyprzedzeniem kilku miesięcy, możemy je zatem szybko dostosowywać. Rynek spotowy funkcjonuje w normalnym trybie. Jeśli chodzi o marże segmentu produkcyjnego, to na pewno sprzyja nam otoczenie rynkowe – zaznacza.

Jak tłumaczy przedstawiciel firmy, ceny naturalnego lateksu są na stabilnym, niskim poziomie, stabilne są również ceny lateksu syntetycznego. A fabryka spółki znajduje się na południu Tajlandii, na prowincji, gdzie nie stwierdzono dotąd występowania koronawirusa, a rząd aktywnie działa na rzecz wygaszenia ognisk choroby na północy kraju.

– Mamy stały skład osobowy pracowników fizycznych fabryki, którzy mieszkają również w naszych hostelach. Czujemy się zatem relatywnie bezpieczni – podkreśla Kruszewski.

Jeśli chodzi z kolei o asortyment włókninowy, jak maseczki ochronne, Mercator nie zamierza wznawiać produkcji w Pikutkowie. Powód jest prosty – materiały pochodzą z Chin, a oczekiwanie na nie standardowo wynosi kilka miesięcy. Wygaszony zakład jest obecnie wystawiony na sprzedaż.

– Myślimy o rozwoju długoterminowo i budujemy silne fundamenty do rozwoju. Polepszamy rezultaty, ale koronawirus nie jest podstawą naszego rozwoju. Wdrożyliśmy program oszczędnościowy i zwiększamy sprzedaż na naszych kluczowych rynkach – konkluduje Kruszewski. gbc