Koronawirus ciągle stanowi zagrożenie. Inwestorzy ze zniecierpliwieniem wyczekują kolejnych kroków spółek medycznych. Te dwoją się i troją, jednocześnie dbając o fundamenty swojej działalności.
W Lublinie bez zmian
Immunoglobulina — to słowo klucz, które od kwietnia rozgrzewa inwestorów w kontekście działalności Biomedu-Lublin. Po burzliwej zbiórce osocza ozdrowieńców koronawirusa w połowie sierpnia spółce udało się uruchomić produkcję pierwszej serii leku na jego bazie. Na razie produkcja trwa, ale jak zapewnia Marcin Piróg, prezes Biomedu, wszystko zmierza w dobrą stronę.
– Nasze prace nad lekiem opartym na osoczu ozdrowieńców idą zgodnie z planem, o wszystkim będziemy oczywiście na bieżąco informować – podkreśla. Przypomnijmy, że proces wytwarzania zajmie ok. 1,5 miesiąca. Po wytworzeniu serii leku trafi ona do dalszych badań.
Kiedy będą przychody ze sprzedaży tego leku, na razie nie wiadomo. Firma ma w portfelu kilka innych, i w I półroczu 2020 r. zanotowała wzrost wyników. Przychody wyniosły 19,7 mln zł i był o 7 proc. wyższe niż rok wcześniej. Zysk netto sięgnął 0,7 mln zł. To wzrost o 18 proc. rok do roku.
– Nasz zysk byłby znacząco wyższy, gdyby nie lockdown, w trakcie którego lekarze wystawiali mniej recept, a szpitale zawiesiły wykonywanie planowanych zabiegów i operacji. Dotyczy to przede wszystkim Distreptazy. Mimo trudnych warunków zrobiliśmy wszystko, aby zwiększyć eksport oraz sprzedaż kluczowych produktów, takich jak szczepionka przeciwgruźlicza oraz Onko BCG. Na tle branży, która odnotowała prawie 30-proc. spadek sprzedaży to budujące wyniki – wyjaśnia Piróg.