Bazę zagranicznych klientów znacząco już rozszerzył Synthos. Po przejęciu od Ineosu trzech fabryk we Francji i w Holandii za 80 mln euro spółka stała się największym w Europie producentem polistyrenu do spieniania. Teraz pracuje nad integracją przejętych aktywów. Komercyjnie spółka obecna jest nie tylko w Europie, ale też m.in. w USA czy w Brazylii. Zarząd firmy zwraca jednak uwagę na trudności w rozwoju eksportu na tamtym rynkach. Wskazuje przy tym na ryzyko wszechobecnego protekcjonizmu, które w przyszłości może ograniczyć spółce zagraniczną ekspansję.
Z rosnącą konkurencją na unijnym rynku zmaga się natomiast Grupa Azoty w segmencie nawozów. W ciągu ostatnich pięciu lat import nawozów do Polski wzrósł o 55 proc., do 3,1 mln ton w 2016 r. Po trzech kwartałach 2017 r. sprowadziliśmy już niemal 2,6 mln ton nawozów, czyli o 15 proc. więcej niż przed rokiem. Liderem była Rosja – licząc od 2012 r., import z tego kierunku wzrósł aż dwukrotnie. Mocno w górę, bo o 84 proc., skoczył w tym roku zwłaszcza przywóz saletry amonowej. Tutaj duży wzrost dotyczy produktów z Litwy i Gruzji (UE nałożyła cła antydumpingowe na rosyjską saletrę). Natomiast o 23 proc. zwiększył się import mocznika, który napływa głównie z Rosji. Polscy producenci nawozów dostrzegają zagrożenia związane z rosnącym importem produktów dla rolników. Dlatego strategia Grupy Azoty do 2020 r. zawiera działania mające na celu poprawę pozycji konkurencyjnej spółki na rynku dystrybucyjnym w Polsce. Przede wszystkim skupiają się one na tym, aby Azoty były bliżej polskich rolników. Mają więc spełniać funkcję nie tylko producenta, ale i doradcy oraz rozszerzać swoją obecność na rynku poprzez wyjście poza zakres oferty nawozowej.
Wyższe koszty, więcej innowacji
Unijny przemysł chemiczny słono płaci za wdrażanie unijnych regulacji. Chodzi m.in. o dostosowanie się branży do rozporządzenia REACH, które ma na celu zapewnienie ochrony zdrowia i środowiska poprzez lepszą ocenę zagrożeń stwarzanych przez substancje chemiczne, czy też o modernizację zakładów, które muszą spełniać coraz bardziej rygorystyczne wymogi ograniczające emisję niekorzystnych substancji do środowiska. Kolejnym wyzwaniem będzie dostosowanie się do nowych założeń związanych z wdrożeniem gospodarki o obiegu zamkniętym. Będzie to wymagało od firm ograniczenia zużycia surowców, lepszego odzyskiwania materiałów, recyklingu odpadów. Eksperci wskazują jednak, że te działania nie muszą stanowić jedynie kosztów, ale mogą przynieść też firmom spore oszczędności.
Co więcej, jak wynika z raportu PIPCh, presja konkurencyjna oraz wymagania regulacyjne sprzyjają wdrażaniu innowacji w sektorze chemicznym. Same firmy wskazują bowiem, że ich główną motywacją do działań innowacyjnych są wymagania rynkowe, w tym oczekiwania klientów oraz presja konkurentów. Istotnym impulsem są też wymogi regulacyjne. Przedstawiciele branży, którzy wzięli udział w badaniu PIPCh, potwierdzają, że wdrażanie innowacji niesie ze sobą wiele korzyści. Wśród nich najczęściej wymieniają pozyskiwanie nowych klientów oraz utrzymanie obecnych, ale też wzrost efektywności procesowej czy możliwość wprowadzenia na rynek nowych produktów.
Natomiast najważniejszym czynnikiem, który ogranicza rozwój innowacji, jest trudność w pozyskaniu odpowiednich partnerów do projektów. Kolejne bariery to niewystarczające środki finansowe i ograniczenia regulacyjne.
Analitycy przyznają, że wdrażanie innowacji i związana z tym rozbudowa palety wysokomarżowych produktów jest potrzebna polskiej chemii. Podkreślają, że dotąd w krajowej branży chemicznej większość nakładów inwestycyjnych obejmowała dostosowywanie instalacji, szczególnie zakładowych elektrociepłowni, do nowych norm środowiskowych. Natomiast innowacyjnych projektów było niewiele. Choć firmy zapowiadają, że będą coraz więcej środków przeznaczać na badania i rozwój, to jednak krajowy sektor wciąż znacząco odbiega w tym obszarze od średniej europejskiej czy amerykańskiej.