TMS Brokers SA: Komentarz miesięczny

Styczeń nie był dobry dla złotego Miesięczny raport Domu Maklerskiego TMS Brokers S.A. I. WALUTY: Rynek międzynarodowy: Styczeń przyniósł kontynuację tendencji zapoczątkowanej w grudniu tendencji w kierunku mocniejszego dolara. "Zielony" zyskał w relacji do wszystkich kluczowych walut, co dobrze obrazuje US Dollar Index, badający relacje względem sześciu głównych par. Jego wartość w końcu stycznia wyniosła 84,61 pkt. wobec 83,72 pkt. odnotowanych przed Sylwestrem.

Publikacja: 01.02.2007 14:56

Tym samym 31 stycznia b.r. notowania wynosiły odpowiednio: EUR/USD 1,3032, GBP/USD 1,9652, USD/CHF 1,2440, USD/JPY 120,68, USD/SEK 6,9462, USD/CAD 1,1767.

W przypadku EUR/USD styczniowe spadki były kontynuacją tendencji zapoczątkowanej jeszcze w pierwszej dekadzie grudnia z okolic 1,3365. Potwierdzeniem tego ruchu było pokonanie 5 stycznia b.r. wsparcia na poziomie 1,3050 i 5 dni później wyraźne naruszenie kluczowego wsparcia na figurze 1,30. W efekcie jeszcze 12 stycznia b.r. ustanowiliśmy lokalne minimum na poziomie 1,2868 i od tego czasu rynek wszedł w konsolidację ograniczoną od góry przez poziom 1,3042. Silna zwyżka notowań EUR/USD w ostatnim dniu stycznia nie zdołała jednak doprowadzić do jego naruszenia.

Obserwowane w ostatnich tygodniach umocnienie się amerykańskiej waluty zawdzięczamy przede wszystkim swoistej reorientacji rynku w kwestii kształtu przyszłej polityki monetarnej prowadzonej przez FED. O ile jeszcze na jesieni ub.r. inwestorzy obawiając się mocniejszego spowolnienia amerykańskiej gospodarki spodziewali się, że do pierwszej obniżki stóp procentowych dojdzie jeszcze w I kwartale 2007 r., a w całym roku będzie ich kilka, to teraz mówi się, co najwyżej o jednym cięciu w końcu roku. To wynik opublikowanych ostatnio lepszych danych z amerykańskiej gospodarki mogących sugerować jej "miękkie lądowanie" i szybszy, niż to wcześniej zakładano powrót na ścieżkę wzrostu - tak przynajmniej uważają uczestnicy rynku, chociaż warto zachować pewną ostrożność i uważnie śledzić, czy publikowane w ciągu kolejnych tygodni dane, potwierdzą ten optymizm. Co ciekawe, prognozy uczestników rynku, co do zachowania się dolara w perspektywie kolejnych miesięcy, nadal są dosyć rozbieżne. Datowana na 10 stycznia ankieta Reutera pokazuje, iż w perspektywie 12 miesięcy szacunki, co do kursu EUR/USD wahają się od 1,18 do 1,46.

Podczas zakończonego 31 stycznia posiedzenia Komitetu Otwartego Rynku (FOMC) główna stopa procentowa pozostała na poziomie 5,25 proc. W komunikacie towarzyszącym tej decyzji stwierdzono wprawdzie, iż wysoka inflacja nadal stanowi główny problem dla gospodarki, ale dodano, iż sytuacja w ostatnich miesiącach nieznacznie się poprawiła i tym samym presja na wzrost cen powinna "złagodnieć". Jego treść, zatem nieco odbiegała od tego, co można było znaleźć w szczegółowych zapiskach z grudniowego posiedzenia, gdzie pojawiło się sformułowanie, iż inflacja stała się "głównym zmartwieniem", a także słowa o "znaczącym ochłodzeniu" na rynku nieruchomości. Teraz przyznano, że widać tutaj pewne oznaki stabilizacji. Dodano również, iż publikowane ostatnio lepsze wskaźniki makroekonomiczne mogą sugerować trochę mocniejszy wzrost gospodarczy. Niemniej jednak właściwa interpretacja sygnałów wysyłanych w ostatnim czasie przez FED powinna być taka, iż wiele zależeć będzie od spływających danych z gospodarki, a te niestety w dalszym ciągu są mieszane.

Nieznacznie poprawiły się nastroje na rynku nieruchomości, chociaż to w głównej mierze zasługa silnego spadku cen w ostatnim czasie, co zainteresowało stronę popytową. W efekcie sprzedaż domów na rynku wtórnym wprawdzie nieznacznie spadła w grudniu do 6,22 mln, ale zdołała się utrzymać powyżej październikowych minimów. Lepiej było na rynku pierwotnym, gdzie zanotowano wzrost o 4,7 proc. m/m do 1.120 mln. W ślad za tym poszedł wzrost liczby wydanych pozwoleń (w grudniu do 1.596 mln) i rozpoczętych budów (do 1.642 mln). Niemniej jednak o tym, że na rynku utrzymuje się nadal niepewność świadczył nieznaczny spadek indeksu nastrojów wśród pośredników nieruchomości (NAHB). W styczniu jego wartość wyniosła 32 pkt., ale zdołała się utrzymać powyżej październikowego dna na poziomie 30 pkt. Wszystkie te informacje pokazują, że rynek ten cały czas pozostaje w fazie zawieszenia i jeszcze wiele może się zmienić.Pod znakiem zapytania pozostaje także sytuacja w przemyśle, po tym jak listopadowy wskaźnik ISM spadł do 49,5 pkt., czyli poniżej poziomu 50 pkt. mogącego sugerować zbliżającą się recesję. Obawy te załagodził grudzień, który pokazał odbicie do 51,4 pkt. Jego styczniową wartość poznamy 1 lutego po południu. Tymczasem niejednoznaczne sygnały dawał w ostatnich miesiącach indeks Chicago PMI. W grudniu odbił się on do 51,6 pkt., ale w styczniu ponownie spadł poniżej "recesyjnej" bariery 50 pkt. i wyniósł 48,8 pkt. Natomiast poprawa była widoczna w regionie Filadelfii, gdzie tamtejszy wskaźnik badający kondycję przemysłu odbił się w styczniu do 8,3 pkt. z "minus" 2,3 pkt. po korekcie w grudniu. Mimo tego wciąż nie ma zupełnej pewności, czy w sektorze przemysłowym nie powtórzy się sytuacja z rynku nieruchomości - kluczowe będą tym samym odczyty z kolejnych miesięcy.

Tymczasem jak pokazały opublikowane 31 stycznia b.r. dane za IV kwartał amerykańska gospodarka wcale nie miała się tak źle. Dynamika wzrostu gospodarczego wzrosła do 3,5 proc. wobec 2,0 proc. w poprzednim kwartale. To, co istotne to fakt, iż nie pociągnęło to za sobą wyraźnie presji inflacyjnej - deflator PKB spadł do 1,5 proc. z 1,9 proc., a wskaźnik skumulowanych wydatków w ujęciu bazowym (PCE Core) zniżkował do 2,1 proc. z 2,2 proc. Lekko pozytywne nastawienie wobec przyszłej koniunktury można było wcześniej znaleźć w odczytach Beżowej Księgi FED, która "zbiera" raporty o stanie gospodarki z poszczególnych okręgów. O tym, że sytuacja w amerykańskiej gospodarce nie jest taka zła, mogły też świadczyć publikowane dane o sprzedaży detalicznej za ostatnie miesiące 2006 r. W listopadzie jej dynamika wzrosła o 0,6 proc. m/m, a w grudniu o 0,9 proc. m/m. Po odjęciu głównej zmiennej, czyli samochodów, odczyty wyniosły odpowiednio 0,7 proc. m/m i 1,0 proc. m/m. Na plus należy także odnotować spory wzrost wskaźnika zaufania konsumentów Conference Board, który wzrósł na koniec grudnia do 109 pkt. (później te dane zrewidowano do 110 pkt.), a w styczniu poprawił rekord wynosząc 110,3 pkt. W dużej mierze to wynik zwyczajowo lepszego grudnia i związanego z nim szału zakupów, a także noworocznego optymizmu. Dosyć dobry był także listopadowy indeks ISM dla sektora usług, który wzrósł do 58,9 pkt., chociaż w grudniu obniżył się do 57,1 pkt.

Dobre informacje napłynęły z rynku pracy. Mimo pesymistycznych przewidywań niezależnej firmy ADP, która prognozowała 40 tys. spadek nowych miejsc pracy w grudniu, okazało się, że amerykańska gospodarka wygenerowała aż 167 tys. nowych miejsc pracy, a dane za październik i listopad zostały zrewidowane do góry. Do 0,5 proc. m/m z 0,3 proc. po rewizji w górę wzrosła także dynamika średnich tygodniowych zarobków, co może zostać uznane za impuls proinflacyjny. Niemniej jednak, można się spodziewać, że kolejne dane publikowane 2 lutego b.r. będą śledzone przez inwestorów równie uważnie.

W ważnej gospodarczej materii inflacji warto odnotować, iż presja na wzrost cen w ostatnim czasie zaczęła nieco wyhamowywać, chociaż kwestia może być nieco dyskusyjna. Bazowy wskaźnik inflacji konsumenckiej CPI spadł w listopadzie do 2,6 proc. r/r oddalając się tym samym od swojego szczytu na 2,9 proc. r/r odnotowanego we wrześniu. Ruch ten nie został jednak potwierdzony w grudniu, kiedy to wartość CPI core utrzymała się na poziomie 2,6 proc. r/r. Z kolei CPI liczony w szerszym ujęciu zanotował kolejny wyraźny wzrost - w grudniu do 2,5 proc. r/r po zwyżce do 2,0 proc. r/r w listopadzie z 1,3 proc. r/r w październiku. To, że ryzyko inflacyjne wciąż się utrzymuje pokazały także odczyty inflacji w cenach producentów (PPI), która w listopadzie wzrosła do 1,8 proc. r/r wobec 0,6 proc. r/r miesiąc wcześniej, a w grudniu zwiększyła się do 2,0 proc. r/r. W ujęciu bazowym wskaźnik wzrósł do 1,1 proc. r/r. Niebezpieczny jest fakt, iż stało się to przy względnie taniejących surowcach. Tym samym i w tym wypadku szczególnie istotne będą dane publikowane w najbliższych mZ kolei pewnym optymizmem napawają ostatnie dane o bilansie handlowym Stanów Zjednoczonych, które zostały opublikowane 10 stycznia b.r. Okazało się, bowiem, że deficyt był najniższy od 5 lat i wyniósł 58,23 mld USD. To w dużej mierze "zasługa" taniejącej ropy na rynkach światowych, ale warto zaznaczyć, że po raz pierwszy od kilku miesięcy zmniejszyła się nierównowaga z Chinami (o 1,5 mld USD do 22,9 mld USD). Pytanie na jak długo, gdyż tempo wzrostu gospodarki Państwa Środka w 2006 r. ponownie przekroczyło poziom 10 proc. r/r, a dynamika eksportu była "mocno" dwucyfrowa głównie w wyniku zaniżonego kursu juana. Jednocześnie trudno liczyć na to, że tej materii coś się wyraźnie zmieni - oczekuje się, iż kurs chińskiej waluty zyska w tym roku w relacji do dolara około 5 proc., co oczywiście będzie tylko w niewielkim stopniu odzwierciedleniem ekonomicznych realiów. Tym samym Chiny nadal będą zalewać USA i cały świat tanimi produktami. Na szczęście pojawiające się jeszcze w ubiegłym roku tematy dywersyfikacji dolarowych rezerw zostały w ostatnich tygodniach zapomniane, chociaż warto pamiętać o długoterminowym negatywnym wpływie tego czynnika. Jeszcze w grudniu były szef FED, Alan Greenspan stwierdził, iż rynki powinny przygotować się na "kilka lat słabości dolara".

A co w strefie euro? Obserwowana jeszcze w końcu listopada ub.r. swoista licytacja, do jakiego poziomu Europejski Bank Centralny podniesie w ciągu kolejnego roku poziom głównej stopy procentowej nieco zmalała, po tym jak kolejne wypowiedzi szefa ECB, Jean-Claude Tricheta nie były już tak "mocno jastrzębie" jak się tego spodziewano. W komunikacie z 7 grudnia b.r. zwrócono uwagę, iż stopy procentowe pozostają wciąż na niskim poziomie, a wzrost gospodarczy ma solidne i trwałe podstawy, to jednak nie użyte zostało sformułowanie o konieczności zachowania "wzmożonej czujności". Ograniczono się jedynie do zwrotu, iż Rada Gubernatorów będzie uważnie monitorować wszystkie procesy zachodzące w gospodarce, a mogące mieć wpływ na naruszenie stabilności cenowej. Z kolei szef ECB, Jean-Claude Trichet stwierdził, iż rynki byłyby w błędzie, gdyby oczekiwały kolejnej podwyżki stóp procentowych już w lutym, dodając, iż bank centralny nie ma w zwyczaju wcześniejszego anonsowania swoich decyzji. Podobny wydźwięk miało także styczniowe posiedzenie, które miało miejsce 11 stycznia b.r. Wtedy również nie padły sformułowania o konieczności zachowania "czujności", co wyraźnie obniżyło szanse na ewentualną podwyżkę w lutym - można było odnieść wrażenie, że ECB chce dać sobie trochę czasu, aby zmniejszyć ryzyko, że stopy procentowe zostaną podniesione do zbyt wysokiego poziomu. Niemniej jednak rynkowe ankiety cały czas pokazują, że dosyć prawdopodobny jest wzrost stóp w marcu o 25 p.b. do 3,75 proc. Pojawiły się także opinie, iż można się będzie spodziewać kolejnego posunięcia do 4,00 proc. we wrześniu, chociaż naszym zdaniem warto do tego podejść z pewną rezerwą.

Prześledźmy jednak bliżej to, co działo się w europejskiej gospodarce na przestrzeni ostatnich tygodni. Podaż pieniądza M3, na którą zwraca uwagę bank centralny wciąż utrzymuje się na wysokim poziomie - powyżej referencyjnego 4,5 proc. r/r - w listopadzie jej wartość wyraźnie wzrosła do 9,3 proc. r/r, aby w grudniu wynieść 9,7 proc. r/r i to jest w zasadzie jedyny czynnik przemawiający za szybkimi podwyżkami stóp procentowych. Inflacja HICP od listopada utrzymuje się na poziomie 1,9 proc. r/r (także w styczniu), czyli niższym od 2,0 proc. celu założonego przez bank centralny. Z kolei wdrożona z początkiem roku podwyżka głównej stawki VAT w Niemczech zaczyna negatywnie odbijać się na tamtejszej koniunkturze. Indeks IFO, który monitoruje nastroje w tamtejszym biznesie nieznacznie spadł w styczniu do 107,9 pkt., po serii rekordowych wzrostów z drugiej połowy ub.r. Negatywnym sygnałem był także spadek inflacji HICP w styczniu o 0,2 proc. m/m, a także sprzedaży detalicznej w grudniu b.r., czyli w teoretycznie najlepszZ kolei rekordowo niską stopę bezrobocia w styczniu można w sporej części zawdzięczać ciepłej zimie i większej liczbie robót sezonowych. Nieco gorsze okazały się także wskaźniki nastrojów publikowane przez Komisję Europejską dla całej strefy euro - najważniejszy z nich, dotyczący gospodarki spadł w styczniu do 109,2 pkt. ze zrewidowanych 109,8 pkt. w grudniu ub.r. Wiele jednak będzie zależeć od publikowanych w ciągu najbliższych tygodni danych o wzroście gospodarczym w IV kwartale. Nie wydaje się jednak, aby podczas zaplanowanego na 8 lutego posiedzenia Europejski Bank Centralny zdecydował się na podwyżkę stóp procentowych o 25 p.b.. Tym samym nadal realnym terminem pozostaje marzec.

Rynek krajowy:

Styczeń nie okazał się najlepszy dla złotego i tym samym był zaprzeczeniem tego, co obserwowaliśmy na przestrzeni ostatnich miesięcy. O ile w ostatnią sesję ub.r. odchylenie od parytetu wynosiło 20,16 proc. po mocnej stronie, o tyle w końcu stycznia już 17,52 proc. Tym samym kurs EUR/PLN wzrósł do 3,9320 zł., a USD/PLN do 3,04 zł (dane na podstawie fixingów NBP).

Z czego to wynikało? Niewątpliwie nie był to wynik opublikowanych danych makroekonomicznych z Polski, gdyż te nadal były dosyć dobre. Według opublikowanych oficjalnie 29 stycznia b.r. przez Główny Urząd Statystyczny oficjalnych szacunków wzrost PKB w całym 2006 r. wyniósł 5,8 proc. r/r, co było najlepszym wynikiem od 1997 r. Motorem wzrostu stały się inwestycje, których dynamika wyniosła 16,7 proc. r/r, a także popyt krajowy rosnący o 5,8 proc. r/r. Te informacje skłoniły resort finansów do kolejnego podwyższenia szacunków odnośnie wzrostu gospodarczego w IV kwartale do 6,3-6,4 proc. r/r, a prognozy na 2007 r. do 5,4 proc. r/r z 5,1 proc. r/r. Dobre wskazania były także potwierdzane przez dane o dynamice produkcji przemysłowej, która w listopadzie wyniosła 12,0 proc. r/r, a jej grudniowy spadek do 5,7 proc. r/r nie jest czymś złym. Podobnie rzecz się miała ze sprzedażą detaliczną, która w listopadzie wyniosła 13,6 proc. r/r, a w grudniu nieco się obniżyła do 13,3 proc. r/r. To, co istotne to fakt, iż szybszy wzrost gospodarczy nie "pociągnął" za sobą inflacji, a nawet obniżone zostały prognozy jej wzrostu w 2007 r. przez resort finansów. I tak wskaźnik CPI odbił się wprawdzie w listopadzie do 1,4 proc. r/r z 1,2 proc. r/r w październiku, ale nie zdołał powrócić do wrześniowych poziomów (1,6 proc. r/r) - dane za grudzień pokazały odczyt na poziomie 1,4 proc. r/r. Najnowsze prognozy przedstawione przez resort finansów zakładają, że cel inflacyjny banku centralnego na poziomie 2,5 proc. r/r nie zostanie w tym roku naruszony, a szczyt przypadnie na marzec (max. 2,1-2,3 proc. r/r) i być może zostanie on powtórzony w grudniu za sprawą niskiej bazy. Warto jednak zwrócić uwagę na wyraźny wzrost inflacji bazowej netto w listopadzie, która ukształtowała się na poziomie 1,6 proc. r/r i utrzymała się na tym samym poziomie w grudniu - tym samym wskaźnik bazowy jest niższy, niż podstawowy, co potwierdza istniejące zagrożenie inflacyjne. Jednym z jego głównych elementów jest sytuacja na rynku pracy - rosnąca emigracja młodych, a także dobrze wykształconych specjalistów będzie prowadzić do wzrostu presji na wzrost płac. W grudniu jej średni wzrost wyniósł aż 8,5 proc. r/r wobec 3,1 proc. r/r w listopadzie i nie można tego tłumaczyć jedynie "barbórkowymi" wypłatami. Podobnie rzecz się ma z powrotem wyższej akcyzy na paliwa od stycznia (na razie jest ona częściowo amortyzowana przez spadki cen ropy na świecie), a także silnym złotym, który w minionym 2006 roku spełniał rolę antyinflacyjną. Nie można przecież zupełnie wykluczyć, iż ewentualne szoki podażowe będące wynikiem sytuacji na rynkach międzynarodowych nieco poważniej osłabią złotego w 2007 r., mimo, iż na razie jest to mało prawdopodobne.Tym samym styczniowe osłabienie złotego było w głównej mierze wynikiem czynników zewnętrznych. To, co było idealną pożywką dla zagranicznych funduszy inwestujących w naszym regionie, czyli spekulacja oparta o strategię "carry-trade" stało się w ostatnich tygodniach problemem. Skala inwestycji opartych o tanie zapożyczanie się w dodatkowo słabym jenie i późniejszych inwestowaniu tych środków na innych bardziej obiecujących rynkach stała się zbyt duża, a dodatkowo na wszystkim zaciążyła silna przecena rynku surowców, która miała miejsce w pierwszych tygodniach nowego roku. W efekcie wzrosła awersja do ryzyka, co odbiło się na gorszym postrzeganiu rynków wschodzących. Duży wpływ na ten stan rzeczy miało także umocnienie się amerykańskiego dolara na rynkach światowych, będące wynikiem reorientacji inwestorów, co do kształtu polityki monetarnej prowadzonej przez FED (wyraźnie spadło ryzyko ich obniżek). Na decyzjach zagranicznych inwestorów mogły także zaważyć decyzje banków centralnych Węgier, Słowacji i Czech, które w styczniu wstrzymały się z podwyżkami stóp procentowych i częściej zaczynają mówić o ewentualnych cięciach w perspektywie kolejnych kwartałów. Inwestorzy mogli także dojść do wniosku, iż premia dana Węgrom za wdrożenie programu reformy finansów publicznych była nadmierna i wpierw warto zaczekać kilka miesięcy na jej efekty. Warto tutaj przytoczyć wypowiedź analityka agencji Fitch, który w końcu stycznia stwierdził, iż jakiekolwiek odstępstwo od wytyczonego programu reform może mieć swoje negatywne skutki dla ratingu.

Wpływ na notowania złotego mogło mieć także zamieszanie wokół wyboru prezesa NBP, które miało miejsce w pierwszej dekadzie stycznia b.r. Kandydatura Sławomira Skrzypka była krytykowana za jej zbytnie upolitycznienie i pewne braki merytoryczne, co mogłoby rodzić obawy odnośnie utraty niezależności przez bank centralny. Nie brak było także głosów, iż nowemu prezesowi trudno będzie współpracować z całą Radą, a fakt, iż nie jest on żadnym autorytetem, może utrudnić komunikację z rynkami finansowymi. Obawy te okazały się jednak być nieco przesadzone. W swoich pierwszych słowach nowy kandydat przyznał, iż swoje działania będzie opierał na 4 podstawowych zasadach: niezależności, transparentności, wiarygodności i merytoryczności. Dodał jednocześnie, iż nie jest zwolennikiem gwałtownych zmian w polityce pieniężnej, a jego priorytetem będzie dbanie o stabilność złotego i wzrost gospodarczy. Z kolejnych wypowiedzi można było jednak wywnioskować, iż bardziej będzie sprzyjał obozowi "gołębi", czyli zwolennikom utrzymania stóp procentowych na niezmienionym poziomie. Sławomir Skrzypek nie dał się natomiast poznać jako zwolennik dążenia do przyjęcia euro za wszelką cenę - niezmiennie powtarzał, iż Polska powinna to zrobić wtedy, kiedy będzie to dla niej opłacalne. Zapowiedział również, iż w ciągu najbliższych miesięcy zostanie przedstawiony raport nt. korzyści i zagrożeń związanych z wejściem do Eurostrefy. Dobrym posunięciem jest natomiast zapowiedź dążenia do wzmocnienia działu analiz i prac nad nowymi modelami ekonomicznymi, która padła po zakończonym 31 stycznia b.r. posiedzeniu RPP w nowym składzie.

Zresztą związanych z nim obaw było wiele. Inwestorzy obawiali się o merytoryczny debiut Sławomira Skrzypka w nowej roli, a także to, czy nie dojdzie do zapowiedzi wyraźnych zmian w polityce pieniężnej wobec tego, co zostawił po sobie Leszek Balcerowicz. Komunikat okazał się jednak być dosyć wyważony. Rada przyznała, iż obecny poziom stóp procentowych (zgodnie z oczekiwaniami pozostały one na poziomie 4,00 proc.) wprawdzie sprzyja ustabilizowaniu inflacji wokół celu, chociaż nie wykluczyła, że ich podwyżka może okazać się konieczna. Wprawdzie opublikowana ze szczegółami dzień później styczniowa projekcja inflacyjna pokazała, iż przyszły przebieg ścieżki wskaźnika CPI może okazać się nieco niższy w krótkim terminie (do celu banku centralnego na poziomie 2,5 proc. r/r możemy się zbliżyć dopiero w II kwartale b.r.), ale w dłuższym ujęciu nadal jest ryzyko naruszenia górnego przedziału (3,5 proc. r/r) w drugiej połowie 2009 r. Ponownie pojawiły się ostrzeżenia, iż wynagrodzenia w gospodarce mogą rosnąć szybciej niż wydajność, co może być głównym zagrożeniem dla inflacji. Tym samym nadal podtrzymujemy naszą tezę, iż RPP podwyższy stopy procentowe o 25 p.b. najpóźniej do maja b.r.

PROGNOZA WALUTOWA NA KONIEC LUTEGO:

O ile styczeń nie był dla polskiej waluty najlepszy, to luty może już przynieść próbę powrotu do trendu wzrostowego. Pomóc w tym może oczekiwane przez nas dalsze osłabienie się amerykańskiego dolara na rynkach światowych, zwłaszcza w relacji do euro. Na koniec lutego spodziewamy się notowań EUR/USD na poziomie 1,32. Wspólną walutę mogą ponownie wspierać oczekiwania odnośnie podwyżek stóp procentowych w Eurostrefie (o ile 8 lutego b.r. taka decyzja ze strony Europejskiego Banku Centralnego nie jest przez nas oczekiwana, o tyle w marcu dosyć prawdopodobna). Tymczasem to, co usłyszeliśmy w ostatnim komunikacie FED sugeruje, że stopy procentowe w USA przez najbliższe kilka miesięcy zostaną na niezmienionym poziomie, co w zasadzie zostało już przez rynki zdyskontowane. Tym samym inwestorzy bardziej skupią się na publikacji bieżących danych makroekonomicznych, aby znaleźć odpowiedź na pytanie, kiedy będzie można oczekiwać istotniejszego ruchu ze strony FED i czy będzie on w kierunku obniżki, bądź nawet podwyżki stóp procentowych. Ta pewna słabość amerykańskiego dolara i możliwa stabilizacja na rynku surowców po styczniowych spadkach, mogą pomóc rynkom wschodzącym w odrobieniu poniesionych w ostatnich tygodniach strat. Dodatkowo złotego będą nadal wspierać publikowane dane makroekonomiczne potwierdzające, że wzrost gospodarczy oparty jest na zdrowych podstawach. Ten fakt, a także postępy w polityce fiskalnej zyskały w styczniu b.r. uznanie w oczach analityków agencji Fitch, którzy podjęli decyzję o podniesieniu ratingu dla Polski. Tym samym wydaje się, że w końcu lutego za jedno euro będziemy płacić 3,88 zł, za dolara 2,94 zł, a szwajcarski frank może być wart 2,40 zł.

Para walutowa Prognoza na koniec lutego 2007 r.

EUR/USD 1,3200

EUR/PLN 3,8800

USD/PLN 2,9400

CHF/PLN 2,4000

II. STOPY PROCENTOWE

Styczeń nie przyniósł większych zmian w poziomie stóp procentowych 11 głównych banków centralnych świata. Średni poziom stopy procentowej wzrósł na koniec stycznia do 4,05 proc. z 4,00 proc. w końcu ubiegłego roku. Złożyło się na to dosyć nieoczekiwane posunięcie ze strony Banku Anglii, który podniósł stopy o 25 p.b. do 5,25 proc. i podobny ruch ze strony norweskiego Norge Banku (do 3,75 proc. z 3,50 proc.). O ile kolejne miesiące mogą przynieść dalsze zaostrzenie polityki monetarnej przez banki centralne, to jednak nie wydaje się, aby skala ruchów była porównywalna z 2006 r. Bez zmian pozostały natomiast stopy w naszym regionie (Polska - 4,00 proc., Węgry - 8,00 proc., Słowacja - 4,75 proc., Czechy - 2,50 proc.).

Terminy najbliższych posiedzeń banków centralnych

Terminy najbliższych posiedzeń banków centralnych

FED 20-21.03

BOJ 20-21.02

ECB 08.02

BOE 07-08.02

BOC 06.03

SNB 15.03

RBA 6.02*

RBNZ 25.01

RIKSBK 14.02**

NORWAY 15.03

DNMRK Posiedzenia nie są regularne

*decyzja 7.02

** decyzja 15.02

Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych z Reuters

Raport sporządził:

Marek Rogalski

Główny analityk walutowy

Departament Doradztwa i Analiz

Dom Maklerski TMS Brokers S.A.

Al. Jerozolimskie 123 A

02

Komentarze
Zamrożone decyzje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Co martwi ministra finansów?
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów